Dramat! To, co było dotąd jedynie fantazją filmów science-fiction, ukazujących groźbę zagłady planety Ziemia, na naszych oczach staje się ponurą, wręcz niewiarygodną rzeczywistością.
Cały niemal świat przeżywa swoisty „Armageddon”. „Zapadł zmrok”, jak czytamy w Ewangelii. Apokaliptycznie wyglądające ulice największych miast świata, gdzie nagle zatrzymało się życie. Złowroga cisza, puste ulice, dworce, kawiarnie, galerie, centra nauki, biznesu i rozrywki. Odwołane największe imprezy masowe, włącznie z Igrzyskami Olimpijskimi w Tokio. Wiele miejsc pospiesznie przekształconych zostało w prowizoryczne szpitale, w których słaniający się ze zmęczenia lekarze i cała służba medyczna wraz z tysiącami wolontariuszy usiłują ratować tysiące zagrożonych wirusem osób. Przejmujący widok licznych trumien ludzkich, nie mieszczących się już w kostnicach i ustawianych na lodowiskach sportowych, przed którymi nie gromadzą się najbliżsi, tylko kapłan odmawiający żałobną modlitwę.
Nasze pokolenie po raz pierwszy nie będzie mogło osobiście w swoich świątyniach przeżyć najważniejszych i najradośniejszych Świąt Wielkiej Nocy. Zapadł zmrok, pojawiły się lęk, niepewność, a nawet rozpacz. Podobnie jak uczniów z Ewangelii ogarnęła nas niespodziewana i gwałtowna burza. Głosem papieża Franciszka, idącego w samotności, po ulicach wyludniałego Wiecznego Miasta, papieża modlącego się przed cudownym krucyfiksem na pustym placu św. Piotra i błogosławiącego „Urbi et Orbi”, cała ludzkość zdaje się w przerażeniu wołać „Panie, ratuj, bo giniemy”. Łódź, w której ludzkość tak przyjemnie i często bezrefleksyjnie poruszała się po oceanie świata od kilkudziesięciu lat, zdaje się tonąć. Być może niejeden z nas zaczyna w tej chwili rozumieć lepiej słowa papieża: „Chciwi zysku daliśmy się pochłonąć rzeczom i oszołomić pośpiechem. Nie zatrzymaliśmy się wobec Twoich wezwań, Panie, nie obudziliśmy się w obliczu wojen i niesprawiedliwości, nie słuchaliśmy wołania ubogich i naszej poważnie chorej planety” (Słowa papieża Franciszka wygłoszone 27 marca przed błogosławieństwem „Urbi et Orbi” na placu św. Piotra).
Czy nie jest to przypadkiem, mój i twój, zbędny balast życia, który napędzał w mniejszym lub większym zakresie rytm naszych codziennych planów i marzeń? Który sprowadził je do tego, aby „tylko mieć” i to często kosztem dobra drugiego człowieka. Ta niespodziewana burza „odsłania – jak mówi papież Franciszek – naszą bezradność i odkrywa te fałszywe i niepotrzebne pewniki, z jakich zbudowaliśmy nasze programy działania, nasze plany, nasze nawyki i priorytety”, to wszystko, co karmiło często dusze licznych narodów i serca wielu z nas. Bezradni, przeżywający świadomość brudnych i skalanych złem rąk i sumień, zaczynamy wołać do Pana, „Zbudź się Panie, bo giniemy”, a On, tak jak do swoich Apostołów, z którymi płynął po wzburzonym morzu mówi „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary i dodaje: Nawróćcie się do mnie całym sercem”. I wtedy to budzi się światło nadziei!!!
Kiedy piszę te słowa, znajoma osoba przesyła mi rozważanie anonimowego autora zamieszczone w Internecie. Czytamy w nich m. in.: „Ludzkość dostała właśnie taką chorobę, jakiej potrzebowała. Przestaliśmy szanować zdrowie, więc choroba uświadomiła nam, że najbardziej powinno nam na nim zależeć. Przestaliśmy przebywać w rodzinach, więc ta choroba zamknęła nas w naszych domach, aby nauczyć nas, jak funkcjonować z bliskimi. Przestaliśmy szanować osoby starsze i chore, więc choroba naraża najbardziej ich, abyśmy pamiętali, jak bardzo są bezbronni. Przestaliśmy szanować nauczycieli, dlatego choroba zamknęła nasze szkoły, aby rodzice mogli sami spróbować nauczać swoje dzieci. Myśleliśmy, że możemy kupić wszystko, być gdziekolwiek i z kimkolwiek chcemy, więc dostaliśmy taką chorobę, aby zdać sobie sprawę, że nie wszystko jest tak oczywiste”.
I tak narodzić się może w nas rzeczywistość Zmartwychwstania! Aby się uratować, trzeba z łodzi swojego życia zrzucić trochę zbędnego balastu, który może być tym kamieniem przysłaniającym oczy naszej duszy. Pan „rzuca nam wyzwanie i w czasie burzy – jak naucza papież Franciszek – zaprasza nas do rozbudzenia, uaktywnienia solidarności i nadziei zdolnych nadać trwałość, wsparcie i znaczenie tym godzinom, w których wszystko wydaje się tonąć. Pan budzi się, aby rozbudzić i ożywić naszą paschalną wiarę. Mamy kotwicę: w Jego krzyżu zostaliśmy zbawieni. Mamy ster: w Jego krzyżu zostaliśmy odkupieni”.
Zmartwychwstały Pan przeszedł do innego życia, aby rozbudzić i utrwalić w nas chrześcijańską nadzieję, że i my zmartwychwstaniemy. Przy wspólnym solidarnym wysiłku pokonamy epidemię, a ufając i żyjąc z naszym Panem zdobędziemy wieczność.
Ks. dr Andrzej Chibowski
You must be logged in to post a comment.