Klimat to uśrednione warunki pogodowe na danym obszarze w ciągu 30 lat – taka jest definicja Światowej Organizacji Meteorologicznej. Pogoda to chwilowe wartości parametrów meteorologicznych. W tych okolicznościach twierdzenie, że klimat zmienił się w ciągu 3-5 lat jest nieuprawnione: zmieniła się tylko pogoda.
Ocena zmian klimatu wymaga wieloletnich badań, a wręcz porównania obserwacji kilku pokoleń meteorologów. Poszczególne sezony mogą się bardzo różnić pod względem pogody i odbiegać od średniej (nawet o 3-4 stopnie rok do roku). W geologicznej skali czasu klimat zmienia się stale. Ostatnie ocieplenie trwa od około 20 tysięcy lat i szacowana temperatura globalna wzrosła w tym czasie o blisko 4 stopnie. Wzrost ten nie był jednostajny: najcieplej było 4-8 tys. lat temu, ponownie nieco cieplej w okresie rzymskim i w średniowieczu. Po ochłodzeniu o ok. 0,5 st. w XVII wieku (tzw. mała epoka lodowa) temperatura w wielu punktach pomiarowych zaczęła ponownie rosnąć 100-150 lat temu.
Pomiary temperatury
Dawni Polacy dzielili lata na „grzybne” czyli z dużymi opadami i względnie niskimi temperaturami oraz „miodne” czyli gorące i suche. Anomalie pogodowe i inne nietypowe zjawiska przyrodnicze w XVIII-XIX wieku opisuje np. „Kronika klęsk elementarnych w Galicji” wydana w roku 1939. Gdy kilkaset lat temu rozpoczęto precyzyjne badania meteorologiczne używano różnych skal i różnych sprzętów pomiarowych. Skala Farenheita została wprowadzona w 1724 r., skala Reaumura w 1731 r., a Celsiusa w 1742 r. (początkowo była „odwrócona”).
W starych obserwatoriach początkowo dokonywano pomiarów 2-3 razy dziennie z dokładnością do 1-1/2 stopnia, następnie co godzinę, a nowoczesne stacje rejestrują dane w dowolnie ustawionych interwałach czasowych, z dokładnością do 0,1 st. Przeliczenie dawnych odczytów na nowe i porównanie średnich uzyskanych różnymi metodami jest obarczone pewnym błędem. Wpływ na wyniki ma też lokalizacja stacji pomiarowych, która w wielu przypadkach odbiegała i nadal odbiega od zalecanej.
Kolejnym zjawiskiem zaburzającym wyniki pomiarów temperatury jest miejska wyspa ciepła, zauważona już przez starożytnych Rzymian, opisana naukowo na przykładzie Londynu w roku 1810. Wyspy ciepła na terenach zurbanizowanych charakteryzują się podwyższoną temperaturą dzienną i średnią oraz osłabionym ochładzaniem w porze nocnej, co jest spowodowane nagrzewaniem budynków, brakiem zieleni i dodatkowym uwalnianiem „domowej” energii cieplej do środowiska. Różnice mogą sięgać nawet 3-5 stopni w porównaniu do terenów pozamiejskich.
Większość najstarszych obserwatoriów meteo jest zlokalizowana na terenach miast: w klasztorach, uniwersytetach, rezydencjach, później na lotniskach. Pierwotnie często były to peryferia miast, ale po 100-200 latach zostały wchłonięte przez organizmy miejskie i znalazły się w obrębie wysp ciepła. W tej sytuacji wyniki i trendy należy interpretować bardzo ostrożnie, w odniesieniu do sytuacji na większych i reprezentatywnych obszarach.
W Polsce jedną z najdłuższych serii pomiarów meteorologicznych ma Warszawa. Zostały rozpoczęte w roku 1654, ale zachowały się wyniki od roku 1779. Od końca XVIII w do połowy XX w temperatury były względnie stabilne, a stopniowy wzrost zaobserwowano po roku 1950, z „przyspieszeniem ” w ciągu ostatnich 20 lat.
Para wodna a efekt cieplarniany
Trudno precyzyjnie określić jaki udział mają w tym czynniki ludzkie (w tym miejska wyspa ciepła), jaki zjawiska naturalne (zmiany cyrkulacji oceanicznych, wulkany) i czynniki kosmiczne (aktywność słońca, zmiany orbitalne Ziemi [cykle Milankovicia] i przeloty komet) albo inne nieznane mechanizmy. Niewątpliwie stopień przekształcenia powierzchni Ziemi i zużycie energii (a wtórnie uwalnianie ciepła do środowiska) osiągnęły rozmiary niespotykane wcześniej w historii ludzkości. Rola uwalniania do środowiska energii cieplnej dowolnego pochodzenia jest przeważnie zaniżana, a rola emisji CO2 zawyżana – dwutlenek węgla odpowiada jedynie za 6-8 proc. tzw. efektu cieplarnianego, a głównym gazem cieplarnianym jest para wodna.
W protokole z Kioto z 1997 r. umownie przyjęto, że para wodna nie jest gazem cieplarnianym, mimo, że ma największy wpływ na akumulację energii w atmosferze. Środowisko podgrzewają nie tylko zużywane paliwa kopalne, ale też fotowoltaika i elektrownie atomowe (para wodna z instalacji chłodzących) oraz produkcja aparatury dla „czystych” źródeł energii. Polska ma udział około 0,9-1 proc. w światowej emisji CO2, a cała Unia Europejska ok. 10 proc. W UE ta emisja od kilku lat w zasadzie nie rośnie, ale zwiększa się w niektórych krajach azjatyckich.
Umiarkowanym pocieszeniem może być fakt, że kopalne surowce energetyczne wystarczą jeszcze tylko na kilkadziesiąt lat. Paradoksalnie walka z zapyleniem powietrza sprzyja wzrostowi temperatury. Polska znajduje się w o tyle dobrej sytuacji, że autentyczny wzrost temperatury o 1-2 stopnie nie spowoduje klęski środowiskowej, a jedynie może zmniejszyć koszty ogrzewania zimowego i upodobnić klimat do obecnie występującego we Francji, Bułgarii albo na Wyspach Brytyjskich. Kraje położone bardziej na południe są w trudniejszej sytuacji, bo wzrost o 2 stopnie może powodować wystąpienie klimatu pustynnego i znaczących niedoborów wody, bardzo ograniczających normalne życie i wiele gałęzi produkcji.
Zmiany klimatu nie przebiegają podobnie w różnych regionach i w jednych miejscach mogą być długo nieodczuwalne, a w innych radykalne zmiany mogą wystąpić w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu lat. Prognozowanie zmian klimatu na podstawie modeli komputerowych nie jest tak dokładne, jakbyśmy tego oczekiwali: w najnowszym raporcie klimatycznym przestawiono aż 5 scenariuszy zmian, przy czym niezależnie od stopnia redukcji emisji CO2 przed najbliższe 20-30 lat nie należy się spodziewać wyraźnych zmian warunków termicznych i wilgotnościowych. Niezależnie od rozwoju sytuacji warto rozsądnie i oszczędnie gospodarować surowcami energetycznymi i zasobami wodnymi na poziomie krajowym i lokalnym.
Tekst i zdjęcia: Przemysław Stolarz
You must be logged in to post a comment.