Musimy zacząć edukować społeczeństwo, że wodę należy oszczędzać. Potrzebna jest również zmiana świadomości społecznej w podejściu do wody.
Jeszcze kilkanaście lat temu sądzono, że najwięcej konfliktów na Ziemi będzie o nośniki energii (ropa naftowa czy gaz ziemny) natomiast dziś coraz większym problemem staje się brak lub coraz bardziej ograniczony dostęp do wody.
Wody słodkie stanowią zaledwie 2,0 – 2,5 proc. ogólnych zasobów, a z tej objętości prawie 68 proc. zgromadzona jest w lodowcach i śniegach. Człowiek jako źródło wody pitnej wykorzystuje wodę słodką, pochodzącą z wód powierzchniowych i podziemnych, która stanowi niecały 1 proc. zapasów. Dlatego z pełną stanowczością należy podkreślić, że na naszej błękitnej planecie dostępna woda słodka należy do zasobów deficytowych, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę jej nierównomierne rozmieszczenie na Ziemi. Zasoby wodne przypadające na 1 mieszkańca naszej planety w 1950 roku wynosiły średnio 15 400 m3/rok, czterdzieści lat później było to już tylko – 7500 m3/rok, natomiast prognozy na 2025 rok to od 4400 do 5100 m3/rok. W Polsce zasoby wodne przypadające na jednego mieszkańca są bardzo małe i wynoszą obecnie od 1500 do 1800 m3 wody rocznie, a w centralnych regionach kraju obniżają się do około 1000 m3. Biorąc pod uwagę ten wskaźnik, nasz kraj znajduje się w grupie państw, którym grozi deficyt wody, gdzie średnia ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca Europy jest 2,5 razy większa i wynosi ok. 4500 m3/rok.
Deficyt wody w Polsce
Jak widzimy zasoby wodne Polski są niewielkie i wciąż zmniejszają się. Głównymi przyczynami takiej sytuacji są: dłuższe serie lat o niskich opadach atmosferycznych deszczu, bezśnieżne zimy, odwodnienia budowlane, nadmierna eksploatacja wód wgłębnych, odwodnienia górnicze i niektóre zabiegi wodno-melioracyjne (regulacje rzek, obwałowania, odwodnienia terenów dolinowych, torfowisk czy bagien).
Pogłębiający się deficyt wody w Polsce wpływa nie tylko na rolnictwo, prowadząc w najbliższej przyszłości do znacznego wzrostu cen żywności, ale również i na gospodarkę w tym tak strategiczną energetykę, gdyż woda odgrywa kluczową rolę w elektrowniach konwencjonalnych i jej braki mogą prowadzić do ograniczenia produkcji, przerw w dostawie prądu, a to z kolei może się negatywnie odbić na gospodarce kraju i życiu jej mieszkańców.
Aby poprawić stan zasobów wodnych konieczne jest retencjonowanie tj. gromadzenie wody i przetrzymywanie jej przez dłuższy okres. Dlatego powinniśmy promować zarówno dużą jak i małą retencję. Duże zbiorniki retencyjne przez cały rok zapewniają stabilność poziomu wód podziemnych na terenach przyległych. Na ich powstaniu zyskują także użytkownicy ujmujący wody powierzchniowe.
Takie zbiorniki również regulują przepływ rzek z nich wypływających przez co opóźniają i obniżają intensywność suszy hydrologicznej. Mała retencja natomiast zatrzymuje lub spowalnia spływ wód przy jednoczesnym zachowaniu i wspieraniu rozwoju krajobrazu naturalnego. Obecnie retencja w Polsce utrzymuje się na poziomie około 6,5 procent średniego odpływu, powinna być przynajmniej dwa razy większa, aby zgromadzone zasoby zaspokoiły potrzeby ludzi, gospodarki i środowiska. Dlatego też działania na rzecz retencji powinny prowadzić nie tylko instytucje państwowe, ale też samorządy, organizacje społeczne, rolnicy oraz my wszyscy. Wodą trzeba gospodarować w sposób odpowiedzialny i zrównoważony – zarówno w skali gospodarstwa domowego, gminy, województwa jak i całego kraju.
Luksus zużywa wodę
Już dziś trzeba głośno mówić, że woda jest cenna. Musimy zacząć edukować społeczeństwo, że wodę należy oszczędzać. Potrzebna jest również zmiana świadomości społecznej w podejściu do wody. Nie do wszystkiego trzeba używać najwyższej jakości wody pitnej. Problem marnowania wody to również problem wyrzucania żywności, na wyprodukowanie której potrzebne są miliony hektolitrów wody. Jako przykład może posłużyć to, że do wyprodukowania bochenka chleba potrzeba zużyć około 400 l wody, 1 kg wołowiny 4500 l wody, 1 l piwa 7 – 8 l wody, a szklanki soku pomarańczowego – 50 szklanek wody. Również luksus potrzebuje wody. Do produkcji jednego samochodu zużywa się około 350 000 litrów wody, wyprodukowanie 1 kg papieru wymaga ok. 200 – 300 l wody, a rafinacja 1 tony ropy naftowej – 15 000 l wody. Przykłady te można mnożyć.
Problem deficytu wody i związanego z nim zjawiska suszy wynika również z nasilającej się antropopresji (ogół działań ludzkich, mających wpływ na środowisko przyrodnicze, wynikających z wykorzystywania zasobów naturalnych w celu zaspokajania własnych potrzeb), jak i zmian klimatu. Dziś bardzo często widzimy powszechny, chaotyczny proces urbanizacji. Dewloperzy w miastach prześcigają się w projektach, by jak najwięcej mieszkań ulokować na zakupionym gruncie nie patrząc na zapewnienie stref zieleni i relaksu, a my potencjalni klienci godzimy się na to. Projektanci dla dizajnu i wygody mieszkańców „betonują” wszystko dookoła, a przecież w wielu miejscach (np. parkingi) zamiast asfaltu czy kostki brukowej można zastosować płyty ażurowe, umożliwiające wsiąkanie wód opadowych, a następnie parowanie. Miasta chętnie rewitalizują swoje tereny i nie ma w tym nic złego, o ile robią to mądrze. Niestety, bardzo często rewitalizacja odbywa się kosztem terenów zielonych, a place, skwery, rynki czy centra zamieniają w „betonowe patelnie” i to uszczelnianie powierzchni przyczynia się również do zmiany bilansu zasobów wodnych, a w przypadku ulewnych deszczy prowadzi do zalań ulic i podtopień.
Jeżeli już dziś wspólnie nie zadbamy o rozsądne gospodarowanie wodą zarówno w sposób bezpośredni, jak i pośredni to problemy związane z deficytem wody i jej dostępnością będą się powiększać, zagrażając egzystencji kolejnych pokoleń.
Prof. dr hab. inż. Marek Gugała