Polonia założona została przez warszawiaków w Warszawie i to właśnie „warszawskie dzieci” wiodły prym wśród piłkarzy i przedstawicieli innych dyscyplin uprawianych przez polonistów.
1 listopada 1911 roku, na błotnistym boisku Agrykoli, swój pierwszy mecz rozegrała nowa warszawska drużyna piłkarska o dumnej nazwie Polonia. Założycielami tego zespołu, skupiającego najlepszych graczy miejscowych drużyn szkolnych, byli m.in. legendarny działacz niepodległościowy i poeta Wacław Denhoff-Czarnocki oraz Jan Gebethner, przedstawiciel zasłużonego księgarskiego rodu. Ci dwaj siedemnastoletni podówczas młodzieńcy zapewne nie przypuszczali, że ich dzieło przetrwa 110 lat, a Polonia stanie się jednym z najbardziej utytułowanych polskich klubów sportowych. Z czasem, obok piłki nożnej, powstawały kolejne sekcje, klub rozwijał się, przeżywając chwile triumfu, ale i klęski. 110 lat dowodzi jednak niezbicie, że Polonia okazała się organizmem żywotnym, zdolnym do sprostania nawet najtrudniejszym wyzwaniom losu i przetrwania próby czasu. Herb KS Polonia zawierał w sobie motyw barw narodowych. Jego genezą są biało-czerwone tarcze, już od pierwszych meczów widniejące na czarnych koszulkach zawodników. Nazwa Polonia, przyjęta w okresie niewoli narodowej, była w drugiej dekadzie XX wieku wyrazem dążenia młodego pokolenia warszawiaków do odzyskania niepodległości. Wartościom patriotycznym, którymi kierowali się założyciele klubu, dochowały wierności kolejne pokolenia polonistów. Symbolem takiej postawy był m.in. Naczelny Wódz Wojska Polskiego gen. Kazimierz Sosnkowski, prezes KS Polonia w latach 1928-1939. A płk Erazm Więckowski, wiceprezes klubu powiedział w 1930 r. – Chcemy, aby słowa Członek Polonii były równoznaczne z pojęciem stuprocentowego dżentelmena i sportowca bez skazy.
Nadzieja umiera ostatnia
Sportowa i społeczna pozycja „Czarnych Koszul”, najstarszego istniejącego klubu sportowego Warszawy, ugruntowała się już w pierwszych latach jego działalności. Polonia założona została przez warszawiaków w Warszawie i to właśnie „warszawskie dzieci” wiodły prym wśród piłkarzy i przedstawicieli innych dyscyplin uprawianych przez polonistów. Siłą Polonii był też jej egalitarny, demokratyczny charakter. Na trybunach stadionu przy Konwiktorskiej spotkać można było przedstawicieli wszystkich środowisk i klas społecznych – od profesora uniwersytetu i wybitnego artysty (najbardziej znanym kibicem okresu przedwojennego był popularny aktor, ulubieniec ówczesnej Warszawy Adolf Dymsza), po typowego „warszawskiego cwaniaka” ze Starówki, Pragi, Woli czy Czerniakowa. Była też Polonia klubem apolitycznym, przyciągającym ludzi o różnych przekonaniach ideowych i światopoglądach. Rdzennie warszawski charakter klubu sprzyjał jego otwartości na ludzi różnych narodowości i religii, bo wielokulturowa była przecież ówczesna Warszawa. Dzięki temu „Czarne Koszule” podbiły serca warszawiaków na dziesięciolecia. Nawet, gdy klub pogrążył się w wieloletnim kryzysie, wywołanym nieprzychylną polityką władz państwowych po drugiej wojnie światowej, przez długi czas Warszawa pozostała wierna swojej pierwszej sportowej miłości. Kibicowanie Polonii stało się wyrazem przywiązania do tradycji i wierności najlepszym cechom ludu Warszawy: niezłomności, dumy, waleczności i wytrwałości. Warszawski fason, z miłym sercu każdego warszawiaka duchem przekory, nakazywał trzymać nie z najsilniejszym, lecz z tym, za kim stoją racje moralne. Zepchnięty na margines przez komunistyczne władze klub, o wspaniałej przeszłości i przedwojennych korzeniach przyciągał ludzi o opozycyjnych przekonaniach. Tego nie mówiono głośno, ale wiadomo było, że na Polonię się chodzi, bo Polonia jest gnębiona przez reżim.
Wydawałoby się, że po 1989 r. i po odzyskaniu przez Polskę prawdziwej niepodległości, dekady carskich i niemieckich represji oraz komunistycznych upokorzeń pójdą raz na zawsze w zapomnienie, a Polonia wróci do swojej międzywojennej chwały, ciesząc się sympatią warszawiaków oraz troską i życzliwością władz swojego rodzinnego miasta – Warszawy. Niestety, nic bardziej mylnego. Przez blisko trzydzieści lat III RP, kolejne kadencje samorządowe przynosiły klubowi i jego kibicom pasmo rozczarowań i zawiedzionych nadziei. Brak jakiegokolwiek zainteresowania i wizji rozwoju ze strony włodarzy miasta powodował, że wysiłki podejmowane na polu sportowym przez zarządy Polonii i sponsorów klubu nie odnosiły zamierzonych skutków, a wręcz obracały się w niwecz. Dzięki olbrzymiemu wysiłkowi działaczy i skupionych wokół Polonii entuzjastów udało się jeszcze, na przekór wszystkim i wszystkiemu, zdobyć Mistrzostwo Polski w piłce nożnej w 2000 i dwa brązowe medale Mistrzostw Polski koszykarzy w latach 2004 i 2005. Później było już coraz gorzej. Pewne światełko w tunelu rozbłysło na chwilę w roku 2005, gdy zostało podjęta decyzja o modernizacji istniejącego obiektu i budowie zadaszenia nad trybuną główną, na którą społeczność klubowa czekała od powstania stadionu, czyli od roku 1928. Inwestycję zakończono sukcesem w roku 2007, a urzędująca Pani Prezydent Miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, podczas oddawania jej do użytku, złożyła publiczną deklarację, że w 2010 roku drużyny Polonii grać będą już na nowym stadionie i w nowej koszykarskiej hali. Nadzieja tak jak została szybko rozbudzona, tak nagle zgasła, a apogeum ilustrujące podejście Miasta do swojego najstarszego klubu nastąpiło 4 lata później w trakcie gali jubileuszowej na 100 lecie powstania Polonii Warszawa, 19 listopada 2011 r., na której nie pojawił się żaden przedstawiciel zarządu Warszawy. Jedyne na co mógł klub ze strony swoich miejskich opiekunów „liczyć’ to podnoszone co rok drakońskie stawki za korzystanie z własnych, historycznych obiektów oraz traktowanie zawodniczek i zawodników Polonii na Konwiktorskiej 6 jako niewygodnych intruzów. Nic dziwnego, że po kolejnych latach klub koszykówki mężczyzn przestał fizycznie istnieć, klub piłkarski znalazł się na krawędzi bankructwa, a jedyną funkcjonującą sekcją sportową pozostała, dzięki nadludzkiemu wysiłkowi grupy wolontariuszy i pasjonatów, drużyna koszykówki kobiet. W 2018 roku wydawało się, że tylko kwestią najbliższego czasu jest zgaszenie światła i „wyprowadzenie sztandaru”.
Przełamanie niemocy?
I nagle – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – okazało się, że nad Polonią zaświeciło słońce i w wydawałoby się beznadziejnej sytuacji pojawili się ludzie i wydarzenia, które poczęły zwiastować powolne, ale systematyczne działania na rzecz odwrócenia tych fatalnych okoliczności. Pierwsze inicjatywę i ruch w oczekiwaną stronę podjęły nowe władze Miasta ogłaszając i przeprowadzając konkurs architektoniczny na projekt całego, nowego kompleksu sportowego Polonii, obejmującego stadion, halę koszykarską i budynek Centrum Wsparcia Sportu. Konkurs został rozstrzygnięty i powstała przepiękna wizja zagospodarowania tego niezwykle cennego fragmentu miasta, idąca w kierunku zaspokojenia wszystkich potrzeb sportowych społeczności klubowych. W drugiej kolejności zdarzył się cud, którego nawet najwięksi optymiści nie mogli oczekiwać – znajdującą się w tragicznym położeniu spółkę piłkarską przejął i uratował od ostatecznego upadku z początkiem roku 2020 warszawski biznesmen francuskiego pochodzenia Gregoire Nitot. Jakby tego było mało, klub koszykówki kobiet prowadzony od 10 lat przez polonijnych społeczników pod wodzą Łukasza Tusińskiego stał się postrachem konkurentek w I lidze i pewnym faworytem do awansu do ekstraklasy w sezonie 2020/2021. Co więcej, poszczególne sekcje sportowe klubu zaczęły się porozumiewać i mówić wspólnym głosem na temat swoich potrzeb infrastrukturalnych, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Wobec znanych ograniczeń budżetowych Miasta st. Warszawy, klub zaproponował etapowanie inwestycji i rozłożenie jej w czasie w taki sposób, żeby spełnione zostały strategiczne potrzeby wszystkich sekcji, a jednocześnie miasto mogło rozłożyć finansowanie budowy obiektów na odpowiednio długi okres. Czy jest w takim razie realna szansa na to, żeby w najbliższym czasie nastąpił przełom w tej trwającej już trzy dekady niemocy? Zapytaliśmy o to osobę, która jako wielki sympatyk Polonii i człowiek związany całe życie zawodowe z zagadnieniami budowlanymi, od 20 już lat zabiega bezskutecznie o zielone światło dla inwestycji przy Konwiktorskiej – Jarosława Popiołka, byłego prezesa Warbudu i Mostostalu Warszawa, obecnie pełnomocnika klubu koszykarskiego. Oto co usłyszeliśmy: – Nie znam może wszystkich okoliczności, ale wydaje się, że rzeczywiście jest coś na rzeczy. Najbardziej natomiast cieszy mnie to, że consensus nastąpił nie tylko po stronie Klubu, ale coraz wyraźniej słychać też sprzyjające dla nas głosy ze strony Miasta. Pojawia się coraz większe uznanie i życzliwość dla działań podejmowanych przez Panów Nitot i Tusińskiego, a największą orędowniczką na rzecz Polonii wydaje się być Pani Prezydent Renata Kaznowska. Znając Panią Prezydent, jej energię i konsekwencję, może to bardzo pozytywnie wróżyć dla Polonii, być może już w bardzo niedługim czasie.
Czy to oznacza, że niebawem trwający od dziesięcioleci impas zostanie przełamany, że koszykarze dostaną swoją upragnioną halę, że piłkarze zagrają na stadionie w godnych warunkach na miarę XXI wieku, a społeczność klubowa i warszawiacy najpóźniej w setną rocznicę powstania obiektu przy Konwiktorskiej świętować będą oddanie do użytku całego nowoczesnego, otwartego dla mieszkańców kompleksu? Będziemy się tej sprawie bacznie przyglądać. z
Michał Balicki
Sławomir Gałązka
You must be logged in to post a comment.