Jeżeli komuś wydaje się, iż kwestia czystości, mycia rąk czy dbania o higienę jest czymś naturalnym, to ze zdumieniem będzie czytał „Historię brudu”, dowiadując, jak zmieniało się w kulturze zachodniej rozumienie czystości. A zmieniało się diametralnie. Warto zauważyć, iż nasze współczesne podejście do czystości jest zdobyczą dopiero ostatnich stu lat. I to ono na tle historii jest na razie krótkim epizodem.
Książka jest fascynującą podróżą przez kulturę europejską, ukazującą w jaki sposób rozumienie brudu zmieniało się przez epoki, dlaczego raz gloryfikowano ideę mycia się, a raz ją znów zwalczano. Czystość nigdy nie była czymś jednolicie rozumianym i ustalonym. Wystarczy przywołać średniowiecznego uczonego św. Bernarda, który powiadał, że gdy wszyscy śmierdzą, to nie czuć nikogo.
Grecy i Rzymianie na przykład kąpali się dość chętnie, bogaci w przydomowej łaźni, a biedni w publicznej. Był to w dużej mierze rytuał towarzyski, a nie higieniczny. Chrześcijaństwo, rozdzielając mocno sferę duchową i cielesną, nie przykładało wielkiej wagi do higieny ciała, szczególnie zwalczając publiczne łaźnie, gdzie kąpano się nago. Dla chrześcijan najważniejsza była czystość duszy. Wyniszczające epidemie w XIV w. położyły kres ogólnodostępnym łaźniom i w Europie nastały cztery wieki bez kąpieli. Aż do połowy XVIII w. wszyscy Europejczycy, w tym arystokracja i władcy unikali wody jak ognia – „myli się” głównie zmieniając koszule.
Katherine Ashenburg, Historia brudu, Wydawnictwo Bellona, 2020.
You must be logged in to post a comment.