Gdy przyglądamy się z zaskoczeniem i podziwem pozytywnym wskaźnikom ekonomicznym w naszym kraju, to zastanawiamy się skąd bierze się ten fenomen? Skąd ta nasza odporność na negatywne czynniki, które przecież cofnęły o kilka, kilkanaście lat produkt krajowy brutto gospodarek wielokrotnie potężniejszych i uważanych za bardziej nowoczesne niż Polska?
Padają przy tym różne argumenty, niejednokrotnie trafione i bardzo dobrze opisujące naszą wrodzoną przedsiębiorczość (w myśl anegdoty – nie wiadomo czy prawdziwej – że: „Gdy Krzysztof Kolumb zawitał do Ameryki, to Polacy już w Chicago trawniki kosili”), ale także odnoszące się do rzeczywistości geopolitycznej i makroekonomicznej ostatniego trzydziestolecia.
Polska pracowitość
Prawdą jest bowiem to, że Polska i obywatele naszego kraju stali się najpierw ofiarami, a później przewrotnie beneficjentami, pewnych procesów i zjawisk społecznych oraz gospodarczych zachodzących od 1990 roku na naszym kontynencie, a w szczególności w naszej własnej Ojczyźnie. Z jednej strony nie można bowiem odmówić słuszności reformom wprowadzającym do naszego systemu ekonomicznego prawa wolnego rynku, z drugiej strony sposób w jaki to zrobiono – likwidując przemysł, zakłady i miejsca pracy, zostawiając ludzi samym sobie – mógł skazać nasz kraj i naród na całkowitą likwidację jego atutów oraz aktywów gospodarczych i pozostanie pariasem Europy na kolejne, długie dziesięciolecia.
Nie stało się jednak tak z dwóch powodów. Po pierwsze, dzięki obłąkańczej, samobójczej, opartej na niepohamowanej niczym (a przede wszystkim zdrowym rozsądkiem) żądzy zysku za wszelką cenę, polityce tzw. „delokalizacji” przemysłu i mocy wytwórczych stosowanej przez bogate państwa Zachodu. Z drugiej strony, w wyniku polityki naszych własnych władz, które uznały, że najprościej i bez wysiłku będzie uczynić z Polski zagłębie taniej siły roboczej -ogromna część inwestycji związanych właśnie z przenoszeniem zakładów produkcyjnych za granicę trafiła do Polski.
Oczywiście nie byłoby to możliwe bez tej legendarnej już przedsiębiorczości Polaków, bez pracowitości, gotowości do poświęceń oraz coraz wyższego poziomu wykształcenia naszego społeczeństwa, cechom dzięki którym staliśmy się na rynku pracy nie tylko konkurencyjni pod względem cenowym, ale przede wszystkim bezkonkurencyjni pod względem fachowym. I tak oto, zamiast zacofanej, zrujnowanej wojną i dekadami komunizmu, peryferii gospodarczej Europy, Polska jest dzisiaj zapleczem produkcyjnym i wytwórczym całego kontynentu, ogniwem łańcucha dostaw, bez którego gospodarki Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii nie byłyby w stanie normalnie funkcjonować, na swoich najwyższych obrotach.
Analizując procesy gospodarcze i społeczne ostatnich dziesięcioleci, zapominamy jednak często i nie bierzemy pod uwagę okresu dwudziestolecia międzywojennego i gigantycznego wysiłku, jaki został podjęty wówczas przez cały naród pod przewodem światłych i dalekowzrocznych patriotów, jak chociażby wicepremier do spraw ekonomicznych, a jednocześnie minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski, który uznał, że wobec braku realnych szans na szybkie zmiany w strukturze agrarnej, najlepszym wyjściem z gospodarczych trudności będzie zwiększenie zatrudnienia w przemyśle i w połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku zainicjował budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego – obszaru przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego na terenach południowej i centralnej Polski, w celu zwiększenia potencjału gospodarczego kraju, a także zmniejszenia bezrobocia wywołanego skutkami wielkiego kryzysu. Było to jedno z największych przedsięwzięć gospodarczych II Rzeczpospolitej, a na jego realizację w latach 1936-1939 przeznaczano 60% wydatków inwestycyjnych całego państwa polskiego.
Nawet jednak, jeżeli pamiętamy, że właśnie wtedy powstawały zręby tradycji przemysłu i produkcji, z których czerpią obecne pokolenia, to naprawdę mało kto zdaje sobie sprawę, że ówczesne założenia planistów i inżynierów przetrwały do dzisiaj i w wielu miejscach właśnie dzięki nim, właśnie dzisiaj powstają kolejne zakłady i miejsca pracy, tworzące siłę i konkurencyjność naszej gospodarki.
Nowa Dęba
Do takich miejsc bez wątpienia zalicza się miejscowość Nowa Dęba (któż o niej słyszał?) niewielki ośrodek na terenie województwa podkarpackiego („w środku niczego”), gdzie właśnie przed wojną, w ramach COP, ulokowano Wytwórnię Amunicji nr 3 – dzisiaj Zakłady Metalowe Dezamet należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej – z całą towarzyszącą infrastrukturą. Aktualnie, w Nowej Dębie działa prężnie rozwijająca się strefa ekonomiczna, w której znalazło zatrudnienie wiele tysięcy ludzi, a korków wyjazdowych w godzinach popołudniowych nie powstydziłby się warszawski Mordor. Oprócz jednak występującej tradycyjnie od dziesięcioleci na tym terenie branży przemysłu metalowego, coraz częściej pojawiają się inwestycje będące symbolem nowoczesności i coraz większej roli jaką nasza krajowa nauka i gospodarka odgrywa w przemysłach innowacyjnych. Najlepszym przykładem tego trendu jest zlokalizowana w Nowej Dębie i systematycznie rozbudowywana wytwórnia farmaceutyków polskiej grupy Polpharma.
Ten zatrudniający kilkaset osób zakład może być prawdziwym wzorcem na to, jak myśl techniczna naszych badaczy oraz inżynierów pozwala naszej gospodarce, z pozycji zaplecza produkcyjnego bogatszych krajów, przesuwać się do europejskiej awangardy i to w takich prestiżowych gałęziach przemysłu, tak istotnych z punktu widzenia zdrowotnej sytuacji na świecie, jak wytwarzanie leków, medykamentów i nowych technologii ich produkcji. Kierownik rozbudowywanej właśnie części zakładów – inżynier Robert Raczko, który wprowadzał Redakcję „Polska Po Godzinach” w tajniki inwestycji, zwracał uwagę na absolutnie najwyższe standardy związane z prowadzeniem procesu produkcyjnego w sterylnych warunkach (co wydaje się oczywiste), ale także na zupełnie nieprawdopodobne wymogi związane z jego bezpieczeństwem, szczególnie w kontekście łatwopalności jak i wybuchowości. Do tego stopnia, że – oprócz specjalnych rozwiązań budowlanych i technologicznych – często na terenie zakładu farmaceutycznego lokuje się wewnętrzną jednostkę straży pożarnej, która czuwa nad jego bezpieczeństwem 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
Długo można byłoby się rozwodzić nad geniuszem farmaceutów oraz fachowymi szczegółami zarówno samego procesu produkcji leków jak i kunsztem budowlańców, którzy warunki do ich produkcji zapewniają, ale nie sposób nie stwierdzić, ze idea ojców założycieli Centralnego Okręgu Przemysłowego, który „miał swoim powstaniem zamanifestować przed światem o woli nas Polaków do godnego życia wśród wolnych narodów Europy, a jego realizacja miała pomóc w urzeczywistnieniu marzeń o kraju silnym gospodarczo, bezpiecznym, śmiało patrzącym w przyszłość’ – właśnie dzięki takim odważnym i światłym ludziom nie tylko przetrwała, ale także staje się dzisiaj jeszcze bardziej aktualna niż kiedykolwiek.
Jarosław Popiołek
Artykuł powstał dzięki pomocy i wsparciu Pana Włodzimierza Bogiela – Prezesa firmy Finetech Construction, wykonawcy rozbudowy zakładów farmaceutycznych Polpharma w Nowej Dębie.
You must be logged in to post a comment.