Urodził się, kiedy trwała wojna polsko-bolszewicka, dorastał w Polsce, której ZSRR narzucił ustrój – jako papież walnie przyczynił się do upadku komunizmu w Europie.
18 maja mija sto lat od urodzin Karola Wojtyły, postaci fundamentalnej dla zrozumienia losów Polski, Europy środkowo-wschodniej i świata. Pierwszy od 455 lat papież nie będący Włochem zasiada na tronie Piotrowym. Pochodzi on z „dalekiego kraju”, zza tzw. żelaznej kurtyny i niesie ze sobą doświadczenie zniewolenia przez sowiecki totalitaryzm, co pomoże mu później „rozmontowywać” zbrodniczy system. Do Watykanu Wojtyła przynosi też ducha dialogu, tolerancji religijnej oraz dużo słowiańskiej witalności. Wprowadzi też do debaty europejskiej problem braku reprezentacji w Europie krajów słowiańskich, walcząc ze stereotypem, iż prawdziwa Europa kończy się na wschodniej granicy Niemiec. Dla niego Europa ma dwa płuca – wschodnie i zachodnie. Europa musi być jednością, tak ją widział Wojtyła, jako polski biskup i naukowiec. Na rzecz takiej Europy pracował. Tuż po konklawe włoskiemu radiu mówił o wybranym biskup Bronisław Dąbrowski, sekretarz Episkopatu Polski: „Żyje bardzo ubogo. Gdybyście widzieli, jak mieszka w Krakowie, gdzie jest wielki pałac, a on zajmuje mały pokoiczek, nic więcej… To człowiek pracy. Śpi mało, pracuje wiele”.
Zmiana polityki wschodniej Watykanu
Kiedy 16 października 1978 r. został wybrany na papieża na Kremlu doskonale wiedziano, że będzie to papież, który może zaszkodzić totalitarnemu systemowi. Ówczesny przywódca ZSRR Leonid Breżniew uważał, że Jana Paweł II to groźny przeciwnik ideologiczny i polityczny. Entuzjastycznie wybór Wojtyły przyjęto w USA, zastępca szefa CIA Vernon stwierdził: „Sowieci przegrali bitwę. Człowiek ze Wschodu, z największego kraju katolickiego, system zna lepiej niż ktokolwiek z nas na Zachodzie”. Rzeczywiście, w odróżnieniu od wielu polityków i intelektualistów na Zachodzie Jan Paweł II doskonale rozumiał zło ustroju komunistycznego, wiedział, że cały system opiera się na zniewoleniu jednostki. Wiedział też, że jedynie pokojowe i cierpliwe działania mogą doprowadzić do jego upadku.
W sposób fundamentalny Jan Paweł II w Watykanie zmienił tzw. Ostpolitik, czyli politykę wschodnią, która zakładała tymczasową akceptację istnienia komunizmu dla ratowania działających na jego obszarze struktur Kościoła katolickiego. Polski papież zdecydował, że należy prowadzić działania na rzecz obecności Kościoła i jego misji w życiu publicznym. Pierwszym potwierdzeniem tej zmiany była pielgrzymka papieża do ojczyzny rządzonej przez ekipę Edwarda Gierka.
Kiedy przybył do Polski na początku czerwca 1979 r. przywiózł ze sobą nadzieję dla zniewolonego kraju, a jego słynne przemówienie na Placu Zwycięstwa było symbolicznym początkiem końca zniewolenia Polaków. Pielgrzymkę papieża uważnie śledził były gubernator Kalifornii Ronald Reagan, który dostrzegł, że polski papież może zmienić bieg historii. Wkrótce papież miał pojawić się w USA.
Wobec imperium zła
6 października 1979 pierwszy raz w historii papież gościł w Białym Domu. Prezydent Jimmy Carter powitał go po polsku słowami: „Niech będzie Bóg pochwalony!”. Oprócz rozmów z prezydentem Carterem Jan Paweł II poznał Zbigniewa Brzezińskiego, doradcę prezydenta znanego z antykomunistycznych poglądów. Obaj zgadzali się, iż najlepszą drogą pokonania komunizmu jest doprowadzenie do jego wewnętrznego załamania.
W styczniu 1981 r. prezydentem USA został Ronald Reagan, który z czasem stanie się liderem bloku zachodniego w walce z komunizmem. Zacieśnione zostają kontakty między Watykanem i USA. Zdaniem wielu analityków to „święte przymierze” między Ronaldem Reaganem a Janem Pawłem II przyczyniło się właśnie do upadku komunizmu.
Pierwszy raz osobiście spotkają się 7 czerwca 1982 r. w Bibliotece Watykańskiej. Zdjęcia pokazują ich siedzących naprzeciwko siebie na jasnych krzesłach przy biurku. Blisko godzinę rozmawiali w cztery oczy. Obaj mieli poczucie misji – obalenie ateistycznego komunizmu. Obaj przeszli niedawno zamachy na swoje życie. Mieli poczucie powagi chwili i roli, jaką mają spełnić w historii. Łączyła ich zadziwiająca jedność myśli – komunizm uznawali za uosobienie zła, odrzucali też ustalenia z Jałty, które kraje Europy wschodniej oddały we władanie ZSRR. W książce „Papież i prezydent” amerykański politolog Paul Kengor opisał szczegółowo niezwykłe partnerstwo tych dwóch ludzi.
Koniec imperium
Niemożliwe staje się możliwe. Zbliża się koniec ZSRR i wtedy papież razem z ówczesnym przywódcą radzieckim Michaiłem Gorbaczowem spotykają się w 1989 r. w Watykanie, aby rozmawiać o przyszłości. Papież chce, aby wydarzenia przebiegały pokojowo i by nie doszło do ingerencji w krajach, które wymykają się Moskwie spod kontroli. „To był niesamowity człowiek. Wielki przywódca duchowy, myśliciel, humanista. Absolutnie postać historyczna numer jeden” – powie po latach Gorbaczow.
Kiedy imperium zbliża się do upadku Jan Paweł II w swoim tradycyjnym orędziu do korpusu dyplomatycznego z 13 stycznia 1990 r. mówi: „Warszawa, Moskwa, Budapeszt, Berlin, Praga, Sofia i Bukareszt stały się jakby etapami długiej pielgrzymki ku wolności”. Rzecz znamienna, włącza też Rosję do budowania nowego ładu w Europie. Tylko bowiem w dialogu można tworzyć ramy wspólnego życia.
Jan Migalski