Pandemia ożywiła ubezpieczenia na życie, dla których ostatnie lata nie były dobrym czasem. Koronawirus przypomniał, że śmierć i choroba są zdarzeniami, od których trudno uciec i ochrona finansowa na ich wypadek może się przydać.
Polisy na życie mimo starań asekuratorów nie są produktami docenianymi przez Polaków. Zwykle niechętnie bierzemy pod uwagę negatywne scenariusze, myśląc o przyszłości. A jednak, kupując ubezpieczenie na życie, trzeba realnie spojrzeć na różne zagrożenia. Do tego dochodzi przyzwyczajenie do grupowych polis na życie w zakładach pracy, które zapewnia wielu ubezpieczonym nieuzasadnione poczucie spokoju, mimo że suma ubezpieczenia rzędu 5 czy 10 tys. zł nie wystarczy do zabezpieczenia potrzeb rodziny na wypadek śmierci czy poważnej choroby – a temu przecież ma służyć polisa.
Rosną wypłaty
Pandemia zmienia podejście Polaków do ubezpieczeń życiowych. Koronawirus sprawił, że nie dało się dłużej nie uwzględniać czarnego scenariusza w myśleniu o przyszłości. Wzrost liczby zgonów i częstsze poważne choroby znalazły odbicie w wynikach ubezpieczycieli życiowych za 2020 rok. Wypłacili oni w grupie 1 (ubezpieczenia na życie) o 10 proc. więcej świadczeń niż w roku poprzednim i miało to miejsce pomimo mniejszej liczby wypadków przy pracy, wypadków komunikacyjnych, a także ogólnie dużo mniejszej aktywności społeczeństwa wynikającej z wprowadzonych obostrzeń.
– Pokazuje to, że COVID-19 ma dużo większy wpływ na wypłaty ubezpieczycieli niż pokazuje to 10-proc. wzrost świadczeń – mówi Michał Domagalski, ekspert w zakresie ubezpieczeń osobowych w Marsh Polska.
Wzrost wypłat związany jest nie tylko z COVID-19, ale też ogólnie z przeciążeniem systemu zdrowotnego i rosnącą śmiertelnością Polaków, która w 2020 roku była o ok. 70 tys. wyższa niż średnio w latach poprzednich. Jednak śmiertelność zaczęła znacząco rosnąć dopiero od połowy października ubiegłego roku i dotyczyła w dużej mierze osób starszych, po 75 roku życia, które rzadko mają polisy na życie, co pokazuje, że wzrost liczby zgonów nie jest jedyną przyczyną większych wypłat. Inaczej na pewno będzie w tym roku, bo wzrost śmiertelności widać już w młodszych grupach. W całym dziale I (ubezpieczenia życiowe obejmujące pięć grup ubezpieczeń) natomiast suma wypłat spadła, z 18,56 mld zł w 2019 roku do 17,42 mld zł w 2020 roku i tu widać, jak w różny sposób pandemia wpływała na poszczególne grupy (rodzaje) ubezpieczeń. O ile w grupie 1 widać znaczący wzrost wypłat, to w przypadku innych polis już niekoniecznie.
Piotr Wrzesiński, menedżer ds. ubezpieczeń na życie w Polskiej Izbie Ubezpieczeń wskazuje na spadek wypłat w grupie 5, obejmującej ubezpieczenia wypadkowe i chorobowe, jeśli są uzupełnieniem ubezpieczeń na życie. Jedną z przyczyn może być pandemia. Choćby to, że jest mniejsza mobilność, może mieć wpływ na mniejszą liczbę świadczeń chorobowych i wypadkowych.
Spadek wypłat widoczny był też w grupie 3 (ubezpieczenia na życie, jeżeli są związane z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, a także ubezpieczenia na życie, w których świadczenie zakładu ubezpieczeń jest ustalane w oparciu o określone indeksy lub inne wartości bazowe).
– Można przypuszczać, że klienci nie wypłacali środków zgromadzonych w UFK (ubezpieczeniowym funduszu kapitałowym), ze względu na znaczne spadki na rynku finansowym, szczególnie w pierwszej fazie pandemii – mówi Piotr Wrzesiński. Wyższa śmiertelność i rosnące wypłaty w ubezpieczeniach ochronnych zapewne odbiją się na cenach polis na życie i choć ubezpieczyciele nie przyznają się do takich planów, to brokerzy liczą się ze wzrostem stawek w liniach życiowych w 2021 roku, a może i również w roku 2022. Dłuższa perspektywa wzrostów stawek może być wynikiem spłacania „długu zdrowotnego”, który zaciągnęliśmy w związku z ograniczaniem dostępności służby zdrowia. Odraczane do tej pory operacje chirurgiczne i hospitalizacje będą musiały być kiedyś zrealizowane, co przełoży się z pewnością na wyższe wypłaty świadczeń przez ubezpieczycieli, choć w pewnym stopniu podwyżki będą amortyzowane przez zwiększony popyt na ubezpieczenia ochronne.
Chętniej ubezpieczamy życie i zdrowie
Zaczęło się od wzrostu świadczeń, ale szybko się okazało, że rośnie też zainteresowanie ubezpieczeniami na życie. Według statystyk przygotowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego ubezpieczyciele „życiowi” zebrali w 2020 roku prawie 20 mld zł składek. Wynik ten jest zbliżony do wyniku z 2019 roku, ale miniony rok był przecież trudny i pandemia skłaniała ludzi do oszczędzania na wielu wydatkach. Wygląda na to, że do ubezpieczeń Polacy podeszli racjonalnie i nie zaczęli oszczędności od składek za polisy.
Asekuratorzy i pośrednicy odnotowują też zwiększoną liczbę zapytań o polisy na życie, choć jeszcze w wynikach tego nie widać. Na razie widać za to niewielki wzrost składek w grupie 1 (1,5 proc.), ale już większy w ubezpieczeniach wypadkowych i chorobowych (5 proc.) – to grupa, w której w ubiegłym roku spadły wypłacane świadczenia. Prawdopodobnie obawa przed pandemią i zachorowaniem wpłynęła na wzrost zainteresowania ubezpieczeniami na życie, w szczególności świadczeniami dodatkowymi, takimi jak m.in. świadczenia chorobowe. Nie można jednak wykluczyć też tego, że wzrost składki mógł zostać nieco zahamowany utrudnionym dotarciem zakładów ubezpieczeń do klientów ze względu na ograniczenia fizycznych kontaktów, a polisy na życie to nie są produkty sprzedawane bez udziału pośredników. Zakłady ubezpieczeń uruchomiły jednak w 2021 roku zdalne formy dystrybucji ubezpieczeń na życie, które umożliwiły w większym stopniu zawieranie przez klientów tego typu umów. Łatwiejszy zakup powinien przyczynić się do wzrostu sprzedaży polis, a przynajmniej zapobiec spadkowi. Ten rok pokaże, czy rachuby ubezpieczycieli się potwierdzą.
Tradycyjnie, jak co roku w ciągu ostatnich lat, spadły składki zebrane z ubezpieczeń z UFK – z 6,85 mld zł do 5,88 mld zł, co wpływa silnie na ogólny spadek składek z całego działu I. To nieustające pokłosie problemów z tymi ubezpieczeniami sprzed kilku lat. Dawne nieprawidłowości przy sprzedaży tych polis mszczą się do dziś na asekuratorach.
Posiadacze tych produktów często ponosili dotkliwe straty, a polisy z UFK były obciążone mnóstwem opłat, których klienci przy zakupie nie byli świadomi, podobnie jak nie byli świadomi ryzyka związanego z inwestycjami. Gdy zaś zorientowali się, że tracą i chcieli się wycofać z nieopłacalnych inwestycji, to tracili jeszcze więcej, gdyż opłaty za wyjście sięgały nawet 100 proc. wpłaconych środków. Mimo że to jest historia i zmieniły się regulacje oraz produkty, a towarzystwa poszły na ugody w sprawie starych umów, czarny PR zrobił swoje i złej reputacji tak łatwo nie udaje się naprawić, tym bardziej, że ciągle na rynku są polisy inwestycyjne, o których trudno powiedzieć, że byłyby korzystne dla klientów.
Szansa dla polis grupowych
Pandemia sprawiła, że pracodawcy bardziej interesują się ubezpieczeniami grupowymi dla pracowników. Firmy coraz częściej partycypują też w kosztach ubezpieczenia swoich pracowników, a ci którzy już to wcześniej robili, zwiększają swój udział. Ze strony pracowników natomiast nie widać zwiększonego zapału do ubezpieczeń grupowych.
W grupowych pracowniczych ubezpieczeniach na życie być może uda się uniknąć podwyżek składek, gdyż w przypadku dużych przedsiębiorstw, składki w największym stopniu zależą od tzw. współczynnika szkodowości, w tym śmiertelności, występującego w danej konkretnej firmie, a nie w całej populacji.
Ubezpieczyciele oferujący polisy grupowe sprawnie dostosowali się do zmienionych okoliczności i w odpowiedzi na COVID-19, wprowadzili nowe rozwiązania technologiczne np. portale pozwalające na zapis pracownika do ubezpieczenia, upraszczając administrację umów przez pracodawców i dostosowując procedury do pracy zdalnej. Jak wskazuje Cezary Jaźnicki, dyrektor pionu ubezpieczeń osobowych w Willis Towers Watson, asekuratorzy odstąpili od stosowania wyłączenia odpowiedzialności związanej z pandemią. Dotyczyło to tych nielicznych ubezpieczycieli, którzy wcześniej stosowali to wyłączenie w warunkach umowy. z
Regina Skibińska
You must be logged in to post a comment.