Coraz większa rzesza ludzi potrzebuje pomocy w radzeniu sobie z codziennymi problemami – co jest wynikiem szybkich zmian kulturowych, za którymi nie nadąża ludzka percepcja. Odpowiedzią na to jest rosnący rynek usług, instytucji czy zjawisk kultury, które pomagają ludziom w codziennej egzystencji.
Szybkość przemian kulturowych wymusza niejako wielość form terapii, jak i jej różnorodność – nie ma wszak powszechnie obowiązujących wzorców kulturowych, które byłyby podzielne przez wszystkich. Babcie, matki i ich córki, a także dziadkowie, ojcowie i ich synowie podlegają zupełnie innym wzorcom i normom, co rodzi konflikty międzypokoleniowe, a także wymusza na każdej z grup znalezienie własnych sposobów radzenia sobie z dostosowaniem się do tempa zmian kulturowych.
Doradcy od wszystkiego
Wszystko to przyczynia się do coraz bardziej rosnącej popularności różnych form terapii, w tym filmoterapii. Terapia oznacza bowiem nie tylko pomoc w utrzymaniu zdrowia psychicznego, ale głównie drogę do osiągnięcia maksymalnej satysfakcji z życia. A z racji, że każdy ma inną wrażliwość, historię życia i doświadczenia, to terapia jest subiektywną odpowiedzią na potrzeby danej jednostki. Po terapię sięgają więc nie tylko ci, którzy mają jakieś kłopoty, ale może przede wszystkim ci, którzy chcą żyć pełniej i mocniej.
Takie rozumienie terapii w kulturze współczesnej stanowi kontekst dla rozumienia filmoterapii, jako szczegółowej jej odmiany. Znakomicie oddaje ona ducha współczesnej terapeutyzacji kultury, która ma pomagać człowiekowi w zdefiniowaniu samego siebie, swojej tożsamości i celów życiowych, w odnalezieniu się wśród niepewnej rzeczywistości. Filmoterapia, oferując indywidualną ścieżkę poznawania siebie i radzenia sobie z własnymi lękami i niepokojami stanowi doskonałe narzędzie do autorealizacji, spełnienia siebie, co jest jedną z głównych potrzeb i tęsknot współczesnego człowieka.
Filmoterapia, dokonująca się bądź w sposób, metodyczny pod okiem fachowca bądź spontaniczna, polegająca na odpowiednim doborze filmów przez jednostkę prawie zawsze prowadzi do rozwijania przez człowieka jego potencjału intelektualnego, emocjonalnego lub motywacyjnego.
Dobitnym przejawem omawianej terapeutyzacji kultury jest prawdziwy „wysyp” zawodów, praktyk i profesji związanych z terapią. Swoje usługi oferują więc dziś doradcy, trenerzy personalni, konsultanci, liderzy, coachowie, trenerzy rozwoju osobistego czy sami terapeuci i psychoterapeuci. Wszyscy pomóc mają nam pełniej żyć, cieszyć się szczęściem i ciągłym autorozwojem. Uczą pewności siebie, wystąpień publicznych, budowania relacji małżeńskich, rozwijania kariery – właściwie nie ma sfery życia, której by nie dotykali swoją ofertą.
W przypadku filmoterapii warto zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo powierzchownego korzystania z dzieła filmowego, bez podstawowej wiedzy z filmoznawstwa czy psychologii. W rękach osoby niedoświadczonej czy nieświadomej filmoterapia może stać się doświadczeniem szkodliwym i złym dla odbiorców. Może ona przekazywać uproszczoną, fałszywą wizję świata, płynącą z dzieła filmowego i w rzeczywistości hamować rozwój jednostki, a nie go stymulować we właściwym kierunku.
Siła i słabość filmoterapii
Osoba prowadząca filmoterapię musi mieć odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, aby umieć rozróżnić między filmem wartościowym artystycznie, ale mającym niską wartość terapeutyczną, a filmem poruszającym głębokie emocje widza, ale przez filmoznawców uznawanym za dzieło o niskiej wartości. Filmoterapia nie ma być rodzajem filmoznawstwa nakierowanego na pomoc ludziom, ale terapią, która wykorzystuje dzieła filmowe, wybiera ich fragmenty, zestawia różne sceny i postacie. Można by nawet pokusić się o następujące stwierdzenie: film okazuje się wartościowy terapeutycznie w momencie, gdy nabiera znaczenia dla konkretnej osoby, chociażby obiektywnie nie prezentował walorów artystycznych.
Swoista tajemnica oddziaływania terapeutycznego filmu wynika stąd, iż dana osoba w filmie rozpoznaje siebie lub jakiś ważny epizod ze swojego życia, coś z czymś się utożsamia, a co nie musi mieć obiektywnego odpowiednika w świecie wartości filmowych. Fakt, iż ktoś na ekranie filmowym widzi „siebie”, a w sytuacjach przedstawionych rozpoznaje swoje doświadczenia, a z kolei w bohaterach dostrzega np. swoich rodziców bądź nauczyciela, który wywarł na niego wpływ nie musi wynikać z obiektywnej wartości dzieła w filmowego, ale z emocji i skojarzeń, które ono wywołuje w oglądającym. Świat filmu musi być więc rozpoznany przez oglądającego jako jego własny, a to jest bardzo subiektywny proces. Na tym też polega siła oddziaływania filmoterapii – film, który oglądają miliony jest odbierany przez każdego indywidualnie.
To, co jest siłą filmoterapii, jest też jest jej główną słabością. Nie da się bowiem opracować zasad i metod prezentacji określonych filmów, aby wywołać oczekiwany efekt. Oglądane treści są zawsze przepuszczane przez filtr subiektywności i nie dają się ująć w żaden trwały schemat. Film czy filmy oddziałujące na danego widza lub rzeszę widzów mogą okazać się kompletnie nieprzydatne w przypadku innej grupy widzów, mających inne doświadczenia życiowe, inną osobowość i bagaż życiowych doświadczeń.
Co gorsza, ten sam film może oddziaływać zupełnie inaczej na tego samego widza w różnych okresach jego życia, co wynika z gromadzenia nowych doświadczeń i ciągłego rozwoju, jakiemu podlega człowiek. Warto podkreślić, iż sam film może „pracować” w odbiorcy, wywołując w nim różne emocje w ciągu kolejnych lat życia. Odbiorca może wręcz nie pamiętać oddziaływania na siebie danego filmu i uznawać emocje i doświadczenia nabyte w trakcie jego oglądania za swoje własne. Inna ważna kwestia to zagadnienie trwałości skutków filmoterapii. Pytanie brzmi, czy zmiany dokonujące się w oglądającym nie kończą się jakiś czas po seansie. Problemem jest jakiekolwiek zmierzenie tego oddziaływania. Z drugiej strony, trudność w zmierzeniu trwałości zmiany nie wyklucza tego, że ona jednak nastąpiła. Może jest po prostu niemierzalna. Człowiek jest bardzo skomplikowaną rzeczywistością, ciężko przekładającą się na mierzalne skale.
Film na receptę
Terminu „filmoterapia” używa się najczęściej w znaczeniu, jakie nadały mu na łamach „Psychotherapy in Private Practice” badaczki Berg-Cross, Jennings i Baruch. Zdaniem badaczek filmoterapia jest terapeutyczną techniką polegającą na przepisaniu przez terapeutę filmów, które klient ogląda sam lub ze wskazanymi osobami. Dany film może być dobrany z zamierzeniem odniesienia bezpośredniego wpływu terapeutycznego na klienta lub może być wykorzystany jedynie jako bodziec służący dalszym oddziaływaniom podczas sesji.
Swoistą praktyką psychoterapeutów, szczególnie amerykańskich, jest „przepisywanie” filmów jako rodzaju leków na receptę. Pacjentowi zdanym problemem zaleca się więc obejrzenie określonych filmów, które mają mu go uświadomić i pomóc rozwiązać. Jeżeli terapeuta dobrze zna pacjenta i jego sytuację życiową, a przy okazji interesował się filmem trochę głębiej, to może mu zalecić obejrzenie odpowiedniego, dostosowanego do sytuacji filmu. Kiedy zaś zaczęły powstawać poradniki do filmoterapii, które oferowały receptę na „wszystko” to pojawiły się wypaczenia słusznej idei. Nie da się bowiem niejako w „ciemno” sformułować listy filmów, których obejrzenie będzie stanowiło remedium na życiowe problemy. A tak się niestety zaczęło dziać.
Pierwszy praktyczny przewodnik po uzdrawiających filmach – The Motion Picture Prescription. Watch This Movie and Call Me in the Morning. 200 movies to help you heal life’s problems, stworzony przez Gary’ego Solomona zawiera 200 pozycji filmowych, które mają być lekiem na egzystencjalne problemy. W USA pojawiło się wiele podobnych przewodników z filmoterapii, dotyczących różnych sfer życia, w tym głównie życia rodzinnego, zawodowego, seksualnego, rozwoju osobistego czy nawet duchowego. Wspomniany Gary Salomon wydał dwa kolejne poradniki, które opierają się na podobnym schemacie: czytelnikowi proponowana jest lista filmów, których obejrzenie ma go „uleczyć” – pokazać mu wyjście z życiowych problemów, pokazać osoby, które zmagają się z podobnym problemem czy otworzyć na nowe doświadczenia, poznanie własnego „ja”, rozwój i osiągnięcie szczęścia.
Wizualną sferą, łączącą te poradniki jest krzykliwy tytuł i obietnica nowego życia oraz podkreślenie wyjątkowości i oryginalności proponowanej drogi przemiany. Filmoterapia staje się wyjątkową drogą do indywidulanego szczęścia i pełni życia. Tytuły poradników z filmoterapią kuszą rewolucyjną formułą, unikalną drogą, wyjątkową skutecznością czy łatwością stosowania zasad. Obiecują czytelnikowi i zarazem widzowi rozwiązanie w krótkim czasie wszystkich problemów z życiem codziennym, pracą, rodziną, żoną, dziećmi, lękami i niepewnością.
Filmoterapia stała się więc miłym spędzeniem czasu, towarzyszącym terapii – terapią w warunkach domowych, gdzie sami aplikujemy sobie filmowe „lekarstwo”. Terapia filmem staje się nawet swego rodzaju stylem życia, wykwintną formą troski o zdrowie, a nie trudną pracą nad sobą, która kojarzy się z gabinetem terapeuty. Wedle krytyków iluzją jest jednak twierdzenie, iż oglądanie filmu, jako wyizolowane doświadczenie, stosowane jako forma samoleczenia jest równoważne psychoterapii odbywającej się według reguł sztuki w gabinecie. Póki co filmoterapia jako oddzielny obszar wiedzy nie dysponuje jeszcze wypracowaną metodologią, odpowiednimi zasobami teoretycznymi, ani wynikami stosownych badań.
Jarosław Herbich
You must be logged in to post a comment.