Kiedy byłam mała, nudziłam się w deszczowe dni. Przechodziłam wtedy z miejsca na miejsce, martwiłam się tym, że nie mogę wyjść tam, gdzie chcę, bo pada deszcz – a wtedy zazwyczaj chciałam najwięcej. I czytanie nie było wtedy przyjemne, i oglądanie, i rysowanie. Mówiłam do siebie i bliskich, że bardzo się nudzę.
Dlaczego w deszczowe dni?
Wiele lat później wróciłam intensywnie do tych wspomnień deszczowej nudy. I powoli wszystko zaczynało się układać. Przypomniałam sobie ciszę przerywaną kroplami deszczu, wiatr hulający za oknem, szelesty drzew; coraz wyraźniejsze odgłosy pociągów, których nie było widać, bo tory były daleko, ale deszczowa aura sprawiła, że dźwięk niósł się inaczej. I to było TO. Obudzony zmysł słuchu przejął docierające do mnie bodźce. Wydawało się, że nie dzieje się nic, a tak naprawdę działo się wszystko. Działo się życie przyrody, które swoją subtelną intensywnością zatrzymywało mnie w tym właśnie DOŚWIADCZANIU. Nazywałam nudą coś, co było tak naprawdę bardzo intensywnym doznaniem ZMYSŁOWYM, ale działo się w ZATRZYMANIU, odbywało się WEWNĘTRZNIE.
Pobudzenie zmysłów
Nie mogłam się doczekać, kiedy wyjdę na dwór. A wtedy wszystko pachniało tak inaczej, tak jakby ziemia i rośliny, niezależnie od pory roku, rozpoczynały coś nowego. Od schnącej gleby parowało powietrze, na niebie pojawiały się chmury. Zmysły zaczynały pracować inaczej, pobudzone oczyszczeniem ziemi; zapach i wzrok inaczej odbierały rzeczywistość. Można powiedzieć, że dalej NIE DZIAŁO SIĘ NIC SPECJALNEGO, a przecież było wtedy tak intensywnie. Choć mogło się wydawać, że bardzo nudno.
Nudno na zewnątrz, ale bogato w środku, bo ten czas, kiedy „nie ma co robić”, „nic się nie dzieje”, „wszystko się powtarza i ciągle tak samo”, to czas na jedne z ważniejszych procesów psychicznych. Nasze życie wewnętrzne ma wówczas szansę dojść do głosu, bo nie zagłusza go nadmiar bodźców i zajęć. Nuda zatrzymuje – jest jak kotwica. Chcesz płynąć, a ona Cię nie puszcza. Zatrzymuje w naprawdę ciekawym porcie. Gdy odważysz się tam zajrzeć, zaciekawić się tym, co w Tobie, samo zatrzymanie na doświadczaniu nudzenia się, może już być ciekawą przygodą. Zresztą w tym samym momencie prawdopodobnie przestaniesz się nudzić, bo zainteresujesz się przeżyciami, które są w Tobie. Może zdarzyć się też tak, że właśnie wtedy będziesz nudzić się jeszcze bardziej. To może nawet być smutne, bo wydasz się sam sobie nudny. A przecież nie jesteś!.
Czy nuda jest potrzebna?
Nuda jest naturalnym i bardzo potrzebnym stanem. Pozwala nam na regenerację, odpoczynek od pędu; pozwala ułożyć przeżycia, zatrzymuje na doświadczaniu życia w teraźniejszości, pobudza twórczość. Jest niezbędna, byśmy mogli dobrze żyć. I jak większość rzeczy w życiu jest dobra, gdy nie staje się przewlekła.
Patologiczna nuda, mająca miejsce wtedy, gdy przez dłuższy czas jesteśmy pozbawieni bodźców, przestaje nam służyć. Pojawia się wówczas przewlekłe zmęczenie, frustracja, a organizm zaczyna reagować nadmiernym stresem. W takich okolicznościach trudniej jest zaglądać do siebie, bo odczuwamy rozdrażnienie, lęk, pojawia się destabilizacja. Gdy nuda staje się przewlekła, i zamiast przystankiem staje się podróżą, może to świadczyć o naszych głębszych trudnościach czy problemach.
Z drugiej strony brak nudy również działa na naszą niekorzyść. Nadmierne i ciągłe wystawienie na bodźce płynące ze świata zewnętrznego, bez zatrzymania, powoduje te same stany, co brak bodźców.
Nuda jest jak refren w piosence. Pojawia się w sposób przewidywalny, po jakiejś „zwrotce” w życiu. Jest przerywnikiem w drodze do kolejnych zdarzeń, przeżyć. Chodzi więc o proporcje. Po zdrowej nudzie możemy być pewni przypływu energia, chęci do tworzenia, do robienia czegoś. Cykliczność tego procesu daje nam poczucie stabilności i bezpieczeństwa.
W poszukiwaniu nudy…
Od tamtych dziecięcych czasów deszcz przypomina mi o tym, że nierobienie to zaproszenie do podróży w głąb siebie. Zatrzymuje mnie samo to, że pada deszcz. Zatrzymuje wewnętrznie. I marzę wtedy o NUDZIE. Tęsknię za tą dziecięcą hipernudą. Czasami zaś organizuję sobie nudę na żądanie. Ale to nie jest to samo. Tamta dziecięca, bezwiedna nuda była jak skarb w czystej postaci.
Lubię nudę. Jest w niej niezwykła siła zatrzymania. Taki reset, a potem… A potem dzieją się rzeczy, sprawy, przychodzą pomysły, „chce się chcieć” intensywniej – bo nuda mija. Na szczęście nie bezpowrotnie. z
Beata Poborska-Kobrzyńska
psycholog, psychoaterpeuta
You must be logged in to post a comment.