Z profesorem Jackiem Pyżalskim z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu o edukacji w warunkach pandemii rozmawia Bartosz Wieczorek.
Jest pan jednym z autorów publikacji „Edukacja zdalna: co się stało z uczniami, ich rodzicami i nauczycielami”. Zawiera ona wyniki, wnioski i rekomendacje z badania „Zdalne nauczanie a adaptacja do warunków społecznych podczas epidemii koronawirusa”, w którym wzięło udział prawie 3000 osób. Projekt był realizowany przez Polskie Towarzystwo Edukacji Medialnej, Fundację Orange oraz Fundację Dbam o Mój Zasięg. To prawdziwa kopalnia wiedzy o edukacji w czasach pandemii.
Zacznijmy od niepokojących danych. Aż 24 proc. licealistów doświadczało często w trakcie zdalnej nauki nastroju depresyjnego? Jak to wytłumaczyć?
Na to się składa kilka rzeczy. W badaniu uwzględniliśmy fakt pozostawania w relacjach. Relacje decydują o tym, jak się czujemy, jak funkcjonujemy. Kluczowe jest to, jak młody człowiek funkcjonuje ze swoimi rówieśnikami, ale też z nauczycielami czy rodzicami. W badaniu ujawniła się taka znacząca część młodych ludzi, którzy wskazali, że te relacje się pogorszyły. Przedstawiciele tej grupy mieli dużo częstsze – statystycznie rzecz ujmując – zaburzenia nastroju oraz snu. A zatem osłabienie relacji społecznych jest czynnikiem negatywnie wpływającym na nastrój.
Kolejnym takim czynnikiem są problemy z higieną cyfrową. Części młodych ludzi media cyfrowe wymknęły się spod kontroli. To problem nie tylko młodzieży, ale i dorosłych – nieraz nie robimy żadnych przerw w używaniu mediów, tak że zaburzają nam one rytm dnia. W badaniu okazało się, że nie wszyscy młodzi ludzie kochają media cyfrowe. Aż 57 proc. badanych wskazało, że często są przeciążeni ich używaniem. Część badanych – około 13 proc. – wskazała na pogorszenie relacji z rodzicami, czyli tych domowych. Teraz to jest bardzo ważny czynnik, bo jeżeli w domu coś funkcjonowało źle, to we wcześniejszym okresie młody człowiek mógł spotkać się z kimś innym na zewnątrz i tym samym znaleźć jakąś równowagę. Nawet, gdy było źle, miał on inne grupy wsparcia i inne czynniki chroniące. Inne miejsca, gdzie mógł troszeczkę odetchnąć od trudnej sytuacji. Są też oczywiście młodzi ludzie, którzy przechodzą stan edukacji zdalnej bez większych kosztów. To osoby z dobrym wsparciem, silnym kapitałem społecznym i z dużymi indywidualnymi kompetencjami społecznymi i psychologicznymi. Natomiast u części młodych ludzi pandemia okazała się być dużym problemem, który można zilustrować ewangelicznym zdaniem: „Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma”.
Natomiast jedno można powiedzieć z pewnością: jest taka grupa młodych ludzi, która poniosła szczególne konsekwencje tego czasu, czyli taka grupa, która mówiąc kolokwialnie, dostała w kość w czasie zamknięcia szkół.
Aż 9 proc. badanych odczuwało smutek, 10 proc. samotność, 9 proc. pisało, że chce im się płakać. To przemawia do wyobraźni.
Tak – tylko pamiętajmy, aby nie generalizować i nie mówić od razu o depresji, bo ją trzeba zdiagnozować. Tu mówimy o nastroju depresyjnym, o ryzyku depresji.
Aż 28 proc. badanych uczniów zadeklarowało, że bardzo często lub często podczas zajęć online korzystało z portali społecznościowych, grało w gry, przeglądało internet do celów prywatnych czy pisało do kogoś bez związku z lekcjami. Podobny odsetek badanych uczniów (28 proc.) przyznał, że bardzo często lub często używał swojego smartfona podczas lekcji do celów niezwiązanych z nauką. Czy można brać udział w lekcjach i korzystać jednocześnie z mediów cyfrowych?
Jeszcze niedawno sądzono, że młode pokolenie doskonale radzi sobie z multitaskingiem, wielozadaniowością i może robić pięć rzeczy naraz. Dziś okazuje się, że jest to nieprawda. Układ nerwowy tego nie wytrzymuje. Teraz trzeba z młodymi ludźmi dużo pracować edukacyjnie na rzecz higieny cyfrowej. Wiele bowiem rzeczy bierze się z nieświadomości tych młodych ludzi. Komuś może się wydawać, że robi kilka rzeczy naraz i wszystko robi dobrze. To jest nieprawda.
Część młodych ludzi korzysta z mediów społecznościowych w nocy albo przed snem, co ma negatywne konsekwencje dla ich zdrowia. Warto podkreślić, iż temat zdrowego, konstruktywnego używania mediów stał się palący szczególnie w pandemii. Przy tym dotyka on nas wszystkich, także rodziców. Ci młodzi ludzie jakoś specjalnie od nas nie odstają. Czyli to nie jest tak, że my dorośli te media kontrolujemy i sensownie wykorzystujemy i naszą jedyną troską jest to, żeby młodzi ludzie to potrafili. To jest nasz wspólny problem.
Czy w kontekście wyników badań wskazujących, iż 27 proc. badanych dzieci nie mogło się skupić w czasie lekcji, a 26 proc. z nich nie rozumiało lekcji, można powiedzieć, że jakaś część dzieci nie jest w stanie uczyć się w sposób zdalny?
Nie, to jest kwestia sposobu prowadzenia tych zajęć. Edukacja zdalna to nie jest takie proste przeniesienie: robię to samo, co w klasie, tylko że przed kamerą. I bardzo wielu nauczycieli jest tego świadomych, ale ciągle się tego uczą. Dzieje się tak właściwie w każdym kraju, bo ja trochę mam rozeznanie, co się dzieje w wielu krajach. To jest rodzaj pewnej rewolucji w edukacji. Pamiętamy, jak w Polsce cyfryzowane były urzędy. Jak to długo trwało. To nie było tak, że nagle po tygodniu urzędy były już skomputeryzowane. Teraz jest podobnie, to jest taka rewolucyjna sytuacja. Nagle nie staniemy się cyfrową szkołą, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, prawda?
Pamiętajmy też o uczniach z niepełnosprawnościami czy mających specjalne potrzeby edukacyjne. Taki uczeń miał z reguły nauczyciela wspomagającego i dostosowane metody pracy. Nagle taki nauczyciel musi pracować zdalnie i jest to bardzo trudne.
Kluczowym problemem jest metodyka pracy zdalnej i położenie akcentu na potrzebę relacji między uczniem i nauczycielem – edukacja to wszak proces społeczny, nie indywidualny. Potrzeba więc dziś narzędzi i technik cyfrowych, które pozwoliłyby dzielić uczniów na grupy i pracować im w nich samodzielnie. Wymaga to innego sposobu sprawdzania, co te grupy robią i jakie są efekty ich pracy, itd. Krótko mówiąc, to jest wielka sztuka, aby uczyć zdalnie. Niektórzy strasznie się pogubili i próbowali robić dokładnie tyle samo i to samo i takimi samymi sposobami.
Przy czym to nie jest kwestia polskiego systemu edukacji. Nie znam państwa, które weszło w system edukacji zdalnej bezproblemowo. Wszystkie zresztą branże się tego uczą.
Z badań przebija wołanie nauczycieli o odpoczynek od komputera, mają dość ciągłej dyspozycyjności. Jak właściwie uporządkować swoją pracę zdalną z uczniami?
Nauczyciel nie może być dostępny cały czas, nawet po północy, jak akurat uczeń prześle mu pracę. Powinien być jednak gotowy na sytuacje awaryjne. Generalnie rzecz biorąc, podział na pracę i dom jest bardzo istotny. Jedna z nauczycielek napisała na forum takie zdanie: „Ja nie pracuję w domu, ja mieszkam w pracy”.
Mało jest dziś obecny problem stanu nauczycieli, a myślę, że to jest bardzo istotne. To są bowiem naczynia połączone, bo jeżeli nauczyciel będzie w bardzo złym stanie i nie będzie sobie radził, to nie będzie w stanie dobrze pracować z uczniami i ich wspierać. Prawie 60 proc. nauczycieli mówi, że uprawia sport rzadziej niż przed pandemią. Tymczasem dbałość o siebie, zdrowie, higienę psychiczną to rzecz obecnie dla nauczycieli podstawowa.
Czy edukacja w pandemii stanie się okazją, aby przemyśleć w ogóle fundamenty, na których jest oparta szkoła i oprzeć ją, jak pan postuluje, bardziej na relacjach, na poszanowaniu podmiotowości ucznia?
Pandemia rzeczywiście zwróciła nas trochę w stronę korzeni szkoły, ku jakimś wartościom podstawowym. Ja jestem przekonany, że tak trochę jest. Przy czym od nas zależy, co zrobimy z tym doświadczeniem tego trudnego okresu. To jest trochę tak, jak byśmy zapytali, czy można się nauczyć czegoś z czasów np. poważnej choroby. Kiedy rozmawiamy, z kimś, kto był poważnie chory i udało mu się wyzdrowieć, to on często mówi, iż czas choroby pokazał mu, co jest ważne, pokazał niektóre rzeczy mocniej, pozwolił spojrzeć na świat z innej perspektywy. Rozmawiałem z wieloma nauczycielami i badawczo i prywatnie. Jest bardzo wiele osób które mają różne takie spostrzeżenia i mówią. „Wiele teraz doświadczyliśmy i może to było trudne, ale to powinno zostać”.
I to nie tylko dotyczy relacji czy nowych sposobów, by aktywizować i wspierać uczniów. To dotyczy, generalnie rzecz biorąc, sposobów oceniania uczniów, gdzie nagle taka typowa ocena i kontrola jest ograniczona i szukamy alternatywnych sposobów. To jest bardzo ważne, by na przykładzie sposobu oceniania uczniów pokazać ten relacyjny wymiar edukacji.
Dziękuję za rozmowę.
You must be logged in to post a comment.