Już w październiku planujemy Boże Narodzenie, a w styczniu wyjazdy na wakacje. Marzymy o zakończeniu się pandemii i snujemy dalekosiężne plany. A codzienność mija niepostrzeżenie (czyli bez naszego postrzegania, bez uwagi i uważności), na odhaczaniu wykonanych zadań.
W naszych szkołach – nawet, jeśli działają one obecnie tylko w wirtualnej przestrzeni – nadal sprawdzana jest lista obecności. Z pokojów naszych dzieci dobiega głośniejsze lub cichsze: – jestem! W wirtualnym dzienni- ku zaznaczona zostaje ich obecność, a w librusie my, rodzice, odnajdujemy jej potwierdzenie. Jeszcze tylko trzeba pod koniec dnia wysłać raport do pracodawcy z wynikami własnej pracy i wszystko się zgadza: obecność domowników odhaczona!
Tymczasem można przed ekranem komputera bujać w obłokach własnych myśli, albo czytać pod biurkiem książkę w myśl sparafrazowanej zasady: czego ekran komputera nie widzi, te- go… nie ma. Oszukać system i mieć zaliczoną obecność – bez obecności. Możemy złapać się na tym, że takich obecności na pół gwizdka jest w naszym życiu więcej.
Co robimy z naszą obecnością?
Obecność, bycie TU I TERAZ – to jest właśnie TEN oddech, TA emocja, TO odczucie. Jakże trud- no nam docenić ulotność chwili, zobaczyć jej blask, pobyć w tym, co jest. Być w zmianie, która towarzyszy każdej chwili, zamieniającej się w następną chwilę. Próbujemy złapać ten stan jak entomolog motyla – teraźniejszość zamykamy w siatkę przeszłości, albo siatkę przyszłości. W ten sposób chcemy sobie poradzić z tym naturalnym, choć nie dla każdego łatwym, stanem bycia w aktualnym doświadczeniu.
Gdy piszę te słowa, jestem tym pisaniem. Czuję lekki chłód na stopach, mam suche gardło, patrzę z utęsknieniem na ku- bek z ciepłym płynem. Oddycham spokojnie, palce uderzają w klawiaturę wydając przyjemny dźwięk. Nie wiem, co było; nie wiem, co będzie. Jestem pisa- niem. Teraz. Czuję ucisk w kar- ku. Wstaję na chwilę. I już woła mnie świat. Może zrobię obiad, a może wyjdę na spacer. Zaczynają się plany…
Planowanie to jeden ze sposobów oderwania się od chwili obecnej. Odchodzimy od chwili obecnej, ponieważ aktywne (świadome) jej przeżywanie może nas na początku męczyć, sprawiać trudność, wydawać się nawet banalne czy niepotrzebne. Jednak z czasem ta praktyka obecności w tej chwili, w tym momencie, przynosi kojące efekty. Pozwala doświadczać życia w najczulszy i niespieszny sposób.
Doświadczanie chwili
Jak możesz wypełnić swoją listę obecności? Na przykład oddechem, i kontaktem z własnym oddechem. Albo kontaktem z własnym ciałem – wygodą lub niewygodą, ciepłotą lub zimnem, uciskiem, rozluźnieniem. Jest takie ciekawe ćwiczenie, którego istotą jest rozwijanie kontaktu z własnym ciałem. Posłuchaj.
Usiądź wygodnie w taki sposób, aby poczuć podłogę lub inny grunt pod nogami, rozluźnij się w zgodzie ze sobą. Możesz się też położyć, albo zrobić to ćwiczenie o poranku, zanim wstaniesz z łóżka. Za- mknij oczy i prześledź swoim wewnętrznym okiem własne ciało. Wyobraź sobie, że jesteś jak skaner, który obejmuje je kawałek po kawałku. Zacznij od stóp, poprzez łydki, kolana, uda, części intymne, brzuch, klatkę piersiową, splot słoneczny aż po przedramiona, łokcie, ręce, palce. Obejmij swoim umysłem głowę, usta, nos, oczy, uszy, włosy. Spróbuj wewnętrznie prześledzić części swojego ciała, uruchamiając swój umysł i skupiając się na nich. Po ja- kimś czasie ćwiczenie zaczyna działać odprężająco i buduje twój własny kontakt z ciałem, pomaga być TU i TERAZ.
Lista obecności we własnej szkole doświadczeń mogłaby wyglądać na przykład tak:
– Oddech?
– Jestem!
– Bicie serca?
– Obecne!
– Lewa stopa?
– Jestem.
– Prawa stopa? Prawa stopa!…
– Oj, chyba Prawa Stopa nie jest obecna. Poczekajmy chwilę, może się spóźnia…
– … Jestem, to ja, Prawa Stopa! Itd. …
Przy takiej czułej obecności ze sobą świat nabiera zupełnie innych znaczeń.
Listę obecności możemy też wypełnić rozmową z ukochanym człowiekiem, z przyjacielem. To taki czas, gdy jesteście zanurzeni w sobie, gdy pojawia się uważność, troska, słuchanie i słyszenie drugiej osoby. To takie doświadczenie, jakby zatrzymał się czas. Jesteście tylko dla siebie – inni ludzie obchodzą was szerokim łukiem i czują, że chwilowo nie ma dla nich miejsca.
Kolejnym przykładem może być kontakt z naturą – obserwacja tego, jak szumią drzewa, jak przelatują ptaki, jak pada deszcz, jak fale poruszają się po morzu, jak chmury przesuwają się po niebie. To takie momenty NICNIEROBIENIA, o których tak pięknie opowiadał Kubusiowi Puchatkowi jego przyjaciel – Krzyś:
– Więc to jest tak: kiedy się idzie, żeby to robić, a właśnie akurat pytają mnie: „Co będziesz teraz robił, Krzysiu?”, odpowiadam: „Ach, nic…”, i wtedy idę, i to właśnie robię.
– Aha, rozumiem – powie- dział Puchatek.
– To właśnie takie nic, co te- raz robimy.
– To znaczy, po prostu chodzić sobie i przysłuchiwać się wszystkiemu, co można usły- szeć, i o nic się nie martwić.
– Aha – rzekł Puchatek
(A.A. Milne, Chatka Puchatka).
Jednak zamiast kontaktu z te- raźniejszością wybieramy utarte ścieżki. Podróżujemy do przeszłości. Rozliczamy się ze sobą w mniej lub bardziej okrutny sposób: nie zrobiłam, nie zdążyłam, wykonałam połowicznie. Gdybym tylko, a jakby on zrobił inaczej, mogłam pomyśleć. Rozliczamy się z wydarzeń, których nie możemy już zmienić, ale zainteresowanie przeniesione w przeszłość skutecznie pozwala odwrócić naszą uwagę od tego, co dzieje się obecnie.
Możemy też sprytnie przeskoczyć chwilę obecną i udać się w mentalną podróż do przyszłości, w której przecież tyle może się zdarzyć. Już w październiku planujemy Boże Narodzenie, a w styczniu wyjazdy na wakacje. Marzymy o zakończeniu się pandemii i snujemy dalekosiężne plany. Obieramy sobie ambitne cele – dziś przebiegnę X kilometrów, poćwiczę godzinę dłużej, sprawdzę się, odhaczę. Czasami przybiera to formę rywalizacji z samym sobą. A codzienność mija niepostrzeżenie (czyli bez naszego postrzegania, bez uwagi i uważności), na odhaczaniu wykonanych czynności. Wtedy mamy poczucie, że czas – o którym się mówi, że jest nieubłagany – rzeczywiście biegnie, płynie, pędzi.
Subiektywny czas
A przecież każdy zna z własnego doświadczenia takie momenty, że godzina jest godzinie nierówna. Godzina spędzona na nudnym wykładzie dłuży się niemiłosiernie, natomiast ta sama (czy rzeczywiście ta sama?) godzina spędzona z ukochanym mija jak z bicza strzelił. Malownicze ma- my te metafory związane z czasem… On jest przecież w naszej głowie – w naszym postrzeganiu. Im bardziej jesteś obecny w swoim doświadczeniu, tym bardziej siebie DOŚWIADCZASZ, tym mniej zajmuje Cię wtedy upływający czas, bo jest coś, co angażuje Cię bardziej. Ta chwila. Ten moment. On nigdy nie wróci. Jest teraz. Jak ten znak, który stawiam pisząc do Ciebie. Jest teraz. Teraz piszę. A Ty teraz czytasz. To jest TA CHWILA. Ten moment. Zatem… chwilo trwaj! I carpe diem!
Beata Poborska-Kobrzyńska
psycholog, psychoterapeuta
You must be logged in to post a comment.