Najlepszy piłkarz świata, idol kibiców, geniusz futbolu, boski Diego po bolesnym sportowym i moralnym upadku umiera w wieku zaledwie 60 lat, stanowiąc bolesne ostrzeżenie dla innych sportowców.
Kiedy siadałem do napisania poniższego artykułu było już po szczęśliwym losowaniu naszej Reprezentacji do finałów piłkarskich Mistrzostw Świata w Katarze w 2022 r. Znowu mieliśmy szczęście w losowaniu. Mam nadzieję, że modlitwa księdza, a jednocześnie fana futbolu do św. Judy Tadeusza – patrona spraw beznadziejnych – w jakiejś odrobinie się do tego przyczyniła. Jeżeli mamy pojechać do Kataru, to jako piłkarski kibic podpowiadam trenerowi Brzęczkowi, PZPN-owi i wielu dziennikarzom, aby nie liczyli tylko na łut szczęścia i już na początku nie stawiali naszych Orłów w przegranej pozycji wobec drużyny Anglii. To nie znaczy, że pozostaje nam jedynie szansa na awans z turnieju barażowego. Takie założenie to przegrana już na początku. Żywię nadzieję, że nasz Robert Lewandowski w najbardziej prestiżowym wydarzeniu piłkarskim świata błyśnie wreszcie w grze w reprezentacji takim geniuszem, jak to zrobił Diego na Mistrzostwach w Meksyku w 1986 r. Oby tylko w piłkarski uczciwy sposób („nie ręką Boga”).
Życie jak film
Kim więc był Diego Maradona? Dla kibiców futbolu na całym świecie to najlepszy piłkarz wszechczasów, wybrany w internetowym głosowaniu FIFA, najlepszy piłkarz świata według World Soccer Magazine (1986), pięciokrotnie wybrany najlepszym zawodnikiem Argentyny i Ameryki Południowej. Mistrz Świata ze swoją Reprezentacją w Meksyku (1986) i wicemistrz w Mistrzostwach we Włoszech (1990). Zdobywca wielu tytułów w piłce klubowej z Argentyńską Boca Juniors, katalońską FC Barcelona czy też włoskim SSC Napoli.
Jego życie to opowieść na przejmujący film, który nie skończyłby się happy endem. To historia gwiazdy, która nie poradziła sobie ze sławą.
Diego Armando Maradona urodził się 30 października 1960 r. w biednej, wielodzietnej, katolickiej rodzinie na południe od Buenos Aires. Jego ojciec wstawał o czwartej rano i ciężko fizycznie pracował, aby zarobić na utrzymanie ośmiorga dzieci. Diego był ulubieńcem mamy. W swojej autobiografii mówił o niej z szacunkiem, opisując, jak pomijała posiłki udając chorą, aby móc nakarmić swoje dzieci.
Już od dziecka najukochańszą jego zabawką stała się piłka. Jako mały chłopak przejawiał niebywały talent piłkarski. Na boisku „biedaków” mijał swoich kolegów nieuchwytnymi zwodami, niczym narciarz kijki slalomowe. Od 15 roku życia już jako zawodowy piłkarz utrzymywał ze swojej pensji rodzinę, marząc o pięknym, wygodnym domu dla swoich najbliższych.
Po krótkiej przygodzie z rodzimą zawodową piłką w znanych argentyńskich klubach, przechodzi do legendarnej Barcelony.
Zdobywa z nią najważniejsze piłkarskie tytuły. Staje się wielkim piłkarskim objawieniem. Chociaż rywale nie oszczędzali go na boisku, to filigranowy, bramkostrzelny napastnik z dziesiątką na plecach zadziwia piłkarski świat. Niebywała technika, szybkość, przegląd sytuacji, skuteczność czynią go już wtedy jednym z najbardziej rozpoznawalnych i charyzmatycznych piłkarzy świata.
Król Neapolu
Przełomowym momentem, nie tylko w jego piłkarskiej karierze, ale i w życiu, stało się spektakularne przejście do włoskiego SSC Napoli. Ówczesne gazety pisały: „Neapol – najbiedniejsze miasto w Europie kupuje najdroższego piłkarza świata”. Maradona przybywa do drużyny balansującej na końcu tabeli Serie A. Na prezentację piłkarza przez władze klubu przychodzi 75 tysięcy fanów futbolu. Swoją wirtuozerią i skuteczną grą z miejsca zdobywa serca kibiców. Gra jak natchniony. Na boisku czuje się tak, jak gdyby reprezentował cały Neapol. „Klub włoskich wieśniaków” – tak z pogardą nazywano kibiców Napoli – pokonuje piłkarskie potęgi: Juventus, Inter i AC Milan, dwukrotnie zdobywając Mistrzostwo Włoch i Puchar UEFA. Wielkie sukcesy odnosił Maradona również z reprezentacją Argentyny. Najpierw tytuł Mistrza Świata Juniorów (1979). Kibice całego świata zapamiętają go z ćwierćfinałowego meczu z Anglią na Mistrzostwach Świata w Meksyku (1986), w którym strzelił dwa gole. Każdy wyjątkowy. Odnosząc się do pierwszego stwierdził, że pomogła mu „ręka Boga”. Drugiego strzelił po niezapomnianym rajdzie niemal przez całe boisko, mijając sześciu reprezentantów Anglii. W pamiętnym finale z reprezentacją RFN-u (3:2) walnie przyczynił się do zwycięstwa Argentyny. Było jeszcze wicemistrzostwo świata na następnym Turnieju we Włoszech.
Uwielbiany, noszony na rękach przez kibiców nie wytrzymuje jednak ciężaru sławy. Towarzyskie kontakty z ludźmi neapolitańskiej mafii, nieustające balangi wśród podejrzanych ludzi, narkotyki, niesportowy tryb życia powodują jego moralny i sportowy upadek. Za stosowanie niedozwolonych środków dopingujących FIFA nakłada na Maradonę 15-miesięczną dyskwalifikację.
Po zakończeniu czynnej kariery został nawet trenerem reprezentacji Argentyny, ale nie odniósł z nią wielkich sukcesów. Nie miał talentu do trenowania. Brakowało mu kompetencji interpersonalnych, których w życiu nie rozwinął. Nie radził sobie ze sobą, a co dopiero z innymi. Kwestie strategii i taktyki nie pasjonowały go wystarczająco. Coraz bardziej uzależniał się od alkoholu, lekarstw i narkotyków, co powoli przyczyniało się do jego poważnych kłopotów zdrowotnych. Nie uporządkował swojego prywatnego życia. Jak donosi prasa: w nieformalnych związkach pozostawił przynajmniej ośmioro dzieci. Przejmujący widok zobaczyli kibice całego świata; podczas ostatnich Mistrzostw Świata w Rosji siedzący na trybunach Maradona raz po raz zapadał w narkotyczny sen. Jeden z jego przyjaciół napisał, „Diego prowadził szalone życie. Przypominało ono jazdę samochodem z prędkością 200 km na godzinę bez właściwej znajomości drogi”.
Umiera 25 listopada bieżącego roku na zawał serca w wieku 60 lat. Tak skończył największy sportowy piłkarski geniusz, który zarabiał dziesiątki milionów dolarów, a po sobie zostawił wiele niespłaconych zobowiązań. „Gen samounicestwienia” okazał się silniejszy niż instynkt samozachowawczy – chęć i wola życia.
ks. dr Andrzej Chibowski
Były Duszpasterz Środowisk Twórczych i Sportu w Diecezji Warszawsko-Praskiej.
You must be logged in to post a comment.