Świadectwo przybranej mamy dziewczynki z Zespołem Downa
Oliwka każdego dnia pokazuje mi, jak pięknie żyć. Pomagając ubogim i bezdomnym, mówi im: „nie martw się kochany, będziesz w niebie’’.
Marsze proaborcyjne, które od kilku tygodni mają miejsce w naszej Ojczyźnie, skłoniły mnie do podzielenia się moją historią. Czuję, że cała ta sytuacja dotyczy również mnie i mojego niepełnosprawnego dziecka. Kiedy słyszę protesty kobiet domagających się zabijania dzieci takich, jak moje, głównie dzieci z Zespołem Downa, nie może mnie to nie boleć.
Chcę powiedzieć im, że narodziny dziecka z Zespołem Downa nie muszą być końcem wszystkiego, ale mogą być początkiem czegoś wielkiego. Czegoś, co sprawi, że staniemy się lepszymi ludźmi, dla których życie stanie się piękną, ale i trudną misją do wypełnienia.
Początki
Tak stało się w moim przypadku, kiedy zostałam przybraną mamą dla 13-letniej już dzisiaj dziewczynki z Zespołem Downa. Oliwka – bo tak ma na imię moja przybrana córeczka – została oddana do domu dziecka zaraz po urodzeniu. Rodzice biologiczni zrzekli się praw rodzicielskich i dziewczynka, mając roczek, trafiła pod moją opiekę.
Nie ukrywam, że od dłuższego czasu czułam potrzebę zaopiekowania się dzieckiem pozbawionym rodziny, któremu mogłabym ofiarować siebie. Oliwka bardzo potrzebowała kogoś, kto by ją pokochał i bezwarunkowo zaakceptował jej inność. Poza tym poruszyła mnie też historia tego dziecka.
Na początku zostałam dla tej dziewczynki rodziną zaprzyjaźnioną. Dzięki temu uzyskałam pozwolenie na spędzanie z nią weekendów i świąt. To pozwoliło mi zrozumieć, jak bardzo związałam się z tym dzieckiem, a ono ze mną. Było nam coraz trudniej żyć bez siebie, bardzo też przeżywałyśmy każde rozstanie.
Na zawsze razem!
Podjęłam nieodwracalną decyzję, że zostanę mamą zastępczą dla Oliwki. Byłam oczywiście świadoma problemów zdrowotnych tego dziecka i związanych z tym ograniczeń rozwojowych. Miałam jednak nadzieję, że indywidualna opieka, ciągły kontakt z dzieckiem, warunki, jakie stwarza prawdziwy dom, wpłyną korzystnie na życie mojej przybranej córeczki. I nie pomyliłam się!
Dzisiaj Oliwka jest już dorastającą 13– letnią dziewczynką, bardzo radosną i kontaktową. Swoim uśmiechem i radością zaraża innych ludzi, których spotykamy na swojej drodze. Widzę, jak z każdym dniem pięknieje. Myślę, że miłość, troska i bezpieczeństwo, które jej zapewniłam, sprawiły, że z dziecka bardzo smutnego, które poznałam w domu dziecka, Oliwka zmieniała się w radosną, piękną dziewczynkę, mającą w sobie wolę życia.
Radość z małych rzeczy Dzięki systematycznej rehabilitacji oraz współpracy z wieloma specjalistami, a także mojej, indywidualnej pracy z nią, Oliwka, pomimo wielu problemów zdrowotnych, poczyniła duże postępy w sferze psycho-ruchowej.
Poruszając się razem ze mną po Warszawie metrem, autobusami i tramwajami, nabyła umiejętność orientacji w otoczeniu. W wieku siedmiu lat poleciała ze mną samolotem do Kanady i na Kubę, co było dla nas wielkim wyzwaniem. Ostatnio Oliwka zaczyna też samodzielnie pisać i czytać.
To wszystko sprawiło, iż wychowywanie nawet niepełnosprawnego dziecka, które chwilami jest bardzo trudne, może okazać się też wielkim szczęściem i spełnieniem, a nawet misją. Musimy tylko umieć zauważać te najmniejsze osiągnięcia i nauczyć się cieszyć nimi razem z naszymi dziećmi.
Oliwka każdego dnia pokazuje mi, jak pięknie żyć. Pomagając ubogim i bezdomnym, mówi im: „nie martw się kochany, będziesz w niebie’’.
W swoich dojrzałych modlitwach pamięta nie tylko o rodzinie, ale i o sąsiadach, politykach, a nawet ludziach, których każdego dnia spotykamy. Modląc się prosi Boga „byśmy nie zgubili drogi do Królestwa niebieskiego’’ – to jej słowa.
Moja córeczka za wszystko potrafi dziękować – za dobry obiadek, wspólny spacer. Dziękuje – całując mnie po rękach.
Było warto!
Przez te 12 lat, które spędziłam z moją córeczką, miałam okazję spotkać na swojej drodze kobiety w ciąży z dziećmi, u których wykryto wady genetyczne. Widząc, jak wspaniale rozwija się Oliwka i jak cudowną jest dziewczynką, postanowiły urodzić swoje chore dzieci. Były to dla mnie ważne chwile, które jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto było podjąć taki trud. Nie mogłam o tym nie wspomnieć w kontekście obecnej sytuacji w naszym kraju.
Każdego dnia dziękuję Panu Bogu, że będąc osobą samotną, nie mającą własnych dzieci, dostałam od Pana właśnie ją – dziewczynkę z Zespołem Downa. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to Dar od Pana Boga.
Nie wyobrażam już sobie życia bez mojej kochanej, przybranej córeczki. Cieszę się, że mogę ofiarować siebie tej dorastającej, kruchej istotce, która codziennie obdarza mnie swoim bezgranicznym zaufaniem i miłością. Przy tym Oliwka jest tak zabawna i urocza, że każdego ujmuje za serce.
Uczmy się od nich
Nasuwa mi się taka refleksja, że w dzisiejszym, zmaterializowanym świecie, kiedy głód uczuć jest tak powszechny, to właśnie ludzie z Zespołem Downa mogą wypełnić tę lukę. Mogą nauczyć nas, zdrowych ludzi, pokory, empatii i miłości do drugiego człowieka, której tak bardzo brakuje we współczesnym świecie.
Agata
You must be logged in to post a comment.