Nikt nie przygotował nas na życie bez pędu, bez możliwości swobodnego korzystania z dobrodziejstw świata, bez dotyku społecznego i bez wolności.
Sytuacja domowej izolacji w kontekście pandemii powoli zmienia dynamikę naszych rodzin. Na małej lub większej przestrzeni gromadzą się bliscy, którzy teraz mają poradzić sobie sami ze swoim napięciem, lękiem, złością, bez wcześniejszych prób i przygotowań.
To, z czym się mierzymy teraz w rodzinie, jest naprawdę trudne. Wyobraźmy sobie, że każdy z członków tego systemu ma odrębne potrzeby, inaczej czuje, na swój sposób przeżywa sytuację kwarantanny społecznej. Mamy instrukcję obsługi dotyczącą technicznego radzenia sobie z pandemią, a co z naszą psychiką? Jak ochronić rodzinę przed rozpadem i rozkładem w tych niełatwych czasach, które spadły na nas nagle i bez zapowiedzi?
Zanim odniosę się do tej kwestii, zarysuję obraz tego, w czym jesteśmy i z czym musimy się zmierzyć. Najprościej mówiąc – z różnicami. Te różnice dotyczą:
– przeżywania tej sytuacji i reagowania na nią;
– dostępu do własnej emocjonalności (nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, co czuje, nie każdy jest świadomy wyrażanych emocji), np. niektórzy czują lęk ale wyrażają go poprzez złość, czy wrogość, nawet nie do końca uświadamiając sobie, że są w pomieszaniu;
– przestrzeni fizycznej – dom, który żył rytmem przerywanym wyjściami do placówek edukacyjnych i prac oraz na spotkania towarzyskie i kulturalne, nagle – 24 godziny na dobę – wypełniony jest domownikami, a im mniejsza przestrzeń, tym trudniej (domownicy w poszukiwaniu miejsca dla siebie zaczynają sobie przeszkadzać, potrącają się, wchodzą sobie w drogę, co może generować dodatkowe konflikty i „walkę” o swoją przestrzeń i dotychczasową intymność, która w nowej sytuacji została zaburzona);
– odpowiedzialności za dzieci i starszych rodziców w tej nowej sytuacji, co przekłada się na nowe obowiązki i większy wysiłek, a często także wzmaga niepokój.
Jak sobie pomóc?
Polecam stworzenie sobie nowego planu domowego (grafiku) na nowe czasy. Na razie ograniczamy kontakty ze znajomymi, chronimy starszych rodziców przed zarażeniem się, więc sieć kontaktów rodzinnych też się zmienia. Mamy również pod opieką młodsze i starsze dzieci, które rozpiera energia i chęć do działania, spoczywa na nich także obowiązek szkolny, a do obowiązków rodzicielskich dochodzi także realizowanie tego nowego zadania. To dużo więcej spraw, niż do tej pory. Jeśli dodamy jeszcze do tego pracę zdalną z domu, która po pierwsze nie dla wszystkich jest naturalna i trzeba się jej nauczyć, a po drugie bywa trudna do wykonania w domu pełnym ludzi, to trudno się dziwić, że trawią nas mocno odczuwalne emocje (złość, irytacja, lęk, panika, smutek, przerażenie, trwoga).
Tego wszystkiego jest bardzo dużo i jest to bardzo nowe. Zmiana sama w sobie wiąże się z niepokojem i napięciem, bo nie wiadomo, jak przebiegnie i w jaki sposób nas ukształtuje. Zmiana życia związana z epidemią koronawirusa jest o tyle większa, że dodatkowo aktywuje w nas lęki egzystencjalne. Pojawia się coraz więcej myśli związanych z przemijaniem, z nieuchronnością śmierci, z niepokojem związanym ze swoim życiem i życiem bliskich. Często ten lęk (z powodu swojego ogromu) jest lękiem nieświadomym, ale brak świadomego dostępu do niego nie oznacza, że go nie ma. Może być głęboko ukryty i wpływać na nasze zachowanie, np. w postaci złości pokazywanej na zewnątrz, jako niezgody na zaistniałą rzeczywistość. Dla większości najtrudniejsza w tej sytuacji jest niepewność i niewiedza związana z przyszłością. Nie wiadomo, jak zmieni się rzeczywistość – gospodarcza, społeczna i psychiczna ludzi. Wybieganie w przyszłość i próba zaplanowania sobie przyszłości przestały mieć znaczenie, jako zbyt odległe i nieprzewidywalne generują dodatkowy niepokój. To, co działa, to skupienie się na teraźniejszości, na dniu dzisiejszym i najbliższej, krótkoterminowej przyszłości. Wybór perspektywy „tu i teraz” w połączeniu z ćwiczeniem empatii wobec siebie i innych wydaje się dobrym antidotum na lęk.
Strategie na czas pandemii
Różnie radzimy sobie w sytuacji pandemii. Jedni próbują pomagać innym i angażować się w różne akcje społeczne, zamieniając niejako lęk w empatię. To jest strategia, która może przynieść dużo dobrego – pod warunkiem, że pomagający będzie dbał o siebie i swoje zasoby, będzie budował empatię także wobec samego siebie. Inni próbują zaprzeczać rzeczywistości, mając nadzieję na szybkie znalezienie szczepionki, na niski poziom zachorowalności w Polsce, na wyginięcie wirusa wraz z letnim słońcem, wierząc w to, że zarażają się „tamci”, ale nie ja sam. Ta spolaryzowana strategia ma za zadanie ochronić przed trwogą. Jeszcze inni chcą żyć jak dotąd i nie zmieniać nic, buntują się wobec nowej rzeczywistości, łamiąc powstałe zasady, narażając siebie i innych.
Jednak niezależnie od tego, jaką strategię radzenia sobie przyjmiemy, to i tak każdego z nas dotyczą regulacje rządowe wobec pandemii oraz zagrożenia związane z koronawirusem, które wpływają w znaczący sposób na naszą domową rzeczywistość (izolacja domowa, brak wydarzeń kulturalnych, zamknięcie placówek edukacyjnych oraz wielu miejsc pracy). W tej sytuacji powstaje nadzieja na zbliżenie się z domownikami, na czas wolny i przyjemny, o którym marzyliśmy, a który został nam teraz „podarowany”. Członkowie rodziny mogą pracować z domu, nie dojeżdżają do pracy, mają więcej czasu, na ulicach jest względny spokój, świat wyraźnie spowolnił. Jest to dobry czas na bliskość. Jednak warto też pamiętać o tym, że nie wszyscy umieją rozgościć się w tej bliskości, że nowe wymagania powodują zmęczenie, frustrację, a doniesienia o nowych zarażeniach zasilają nasz lęk. To, co wcześniej postrzegaliśmy jako wyjście poza normę (zaburzenie), teraz jest naszym doświadczeniem społecznym – paranoja jest wszechobecna i uzasadniona, bo zagrożenie jest ogromne, histeria jako próba poradzenia sobie coraz częściej spotykana, a kompulsywne zachowania stały się normą (wielokrotne mycie rąk, wystrzeganie się zarazków, wycieranie i dezynfekowanie różnych przedmiotów). To, co jeszcze niedawno postrzegane było jako zaburzenie, teraz staje się codziennym doświadczeniem społecznym.
Ustalenie nowych zasad
To, co możemy zrobić dla siebie, to być bardziej wyrozumiałym wobec siebie i bliskich. Dużo bardziej niż kiedykolwiek. Powstały w internecie różne grupy pomocowe pod hasłem „Widzialna ręka” – warto zastosować te zasady wobec najbliższych. Pomagaj w domu, zarówno sobie i rodzinie w tej nowej sytuacji. To, co może zmniejszyć napięcie, to próba stworzenia nowych zasad na nowe czasy, związanych z ustaleniem tego, jak ma funkcjonować rodzina w zamkniętej przestrzeni domu z ograniczonymi możliwościami wyjścia na zewnątrz i z większą dawką kontaktów telefonicznych i wirtualnych. Warto wspólnie zastanowić się nad tym, jak podzielić przestrzeń w domu na pracę, zabawę, czas wolny. To dobry moment na ustalenie nowych zasad. Właściwie wszyscy jesteśmy w takim momencie, jakbyśmy uczyli się nowego języka. Niektórzy bieglej się nim posługują, a inni dopiero stawiają pierwsze kroki. Od nowa mamy nauczyć się bawić z dziećmi, uczyć ich… uczenia się; od początku ćwiczymy rozmawianie ze sobą w domu, z którego prawie nie wychodzimy oraz łączenie świata wirtualnego z realnym w obrębie własnych mieszkań. To ogromne wyzwanie na te czasy! Jak przeżyć z własną rodziną w dobry i bezpieczny sposób, gdy za oknem szaleje wirus a w domu tyle zasadzek i nowych zadań. Nikt nie przygotował nas na życie bez pędu, bez możliwości swobodnego korzystania z dobrodziejstw świata, bez dotyku społecznego i bez wolności. Niestety, nie było próby generalnej! Od razu jesteśmy na scenie i rozglądamy się bezradnie za suflerem, który podpowie, jak żyć…
Na koniec mam taki zwykły apel do siebie i do Was. Bądźmy dla siebie wyrozumialsi niż kiedykolwiek wcześniej i dbajmy o siebie samych i siebie nawzajem. Od razu, na żywo, na scenie – z wirusem w tle.
Beata Poborska-Kobrzynska
psycholog, psychoterapeuta
You must be logged in to post a comment.