Jak głosi ludowa prawda, śmierć z powodu choroby nie jest jedyną znaną formą śmierci. Jest znana śmierć cywilna i przede wszystkim śmierć głodowa. W wielu państwach reakcja na ograniczenia związane z koronawirusem są komentowane w ten właśnie sposób.
Opowiadano mi autentyczną historię z Meksyku o tym, że uliczni sprzedawcy świadomie łamali powodowany koronawirusem zakaz ha dlu ulicznego, argumentując to stwierdzeniem, że jeżeli nie będą mogli osiągnąć jakieś utargu dziennego, to po prostu nie starczy im na jedzenie dla swoich rodzin. Wolą zatem zaryzykować niepewne zakażenie kosztem pewnej śmierci głodowej.
Gdzie tu logika?
Uniemożliwienie wybiórczo decyzjami administracyjnymi prowadzenia działalności zarobkowej części społeczeństwa jest decyzją bardzo kontrowersyjną. Bo powiedzmy sobie szczerze – nigdy nie zawieszono wszystkich rodzajów wykonywania pracy. I tak wystarczy sobie uświadomić, że nigdy nie zawieszono prac budowlanych, prac biurowych i oczywiście pracy instytucji finansowych operujących pieniędzmi społeczeństwa czyli banków. Każdy widział i widzi tłumy pracowników budowlanych paradujących podczas przerw w pracy tłumnie po ulicach i chodnikach przy całkowitym niezachowywaniu żadnych zasad odległości między sobą i w zasadzie w większości nie nakładających żadnych maseczek. Czyli to wolno, a sprzedawać na ulicy już nie – gdzie tu logika?
Zadziwiająca praktyka traktowania jednych sektorów jako absolutnie nie do zamknięcia, a innych – w tym kościołów – jako podejrzanych miejsc, które należy objąć administracyjną kontrolą. Największa sieć sprzedaży w Polsce należąca do portugalskiego koncernu Jeronimo Martins – Biedronka, z powodu pandemii Covid19 nie zamknęła ani jednego sklepu. Jak to możliwe że na prawie 90 tysięcy pracowników żaden nie zachorował?
Pozbawiono nas administracyjnie w tym czasie przeżywania w kościołach świąt Wielkiej Nocy, jakby kościoły były wysiewem pandemii. Co gorsza ten trend jest kontynuowany. Przy jednoczesnym otwarciu galerii handlowych ogłoszono kolejną administracyjną decyzję o odwołaniu czerwcowego ogłoszenia błogosławionym Kardynała Wyszyńskiego i przełożeniu tego wydarzenia na niekreślony czas. Nie jest prawdą, że wraz z odblokowywaniem gospodarki wszystko będzie jak dawniej. Firmy będą musiały się ratować – w związku z brakiem przychodów – radykalnym cięciem kosztów. Przede wszystkim kosztów osobowych. Ale nie tylko. Cięcie kosztów będzie dotyczyło także całego szeregu usług, na czele z prawniczymi, medialnymi, związkowymi, samochodowymi. Oczywiście także powszechnym zjawiskiem będzie obniżanie wynagrodzeń. W pierwszej kolejności skutki tych oszczędności poniosą te osoby, które dorabiają sobie w usługach. W efekcie trzeba się będzie liczyć ze wzrostem oficjalnego bezrobocia.
Środki zaradcze
W pierwszej kolejności dla utrzymania miejsc pracy przedsiębiorcy muszą otrzymać możliwość otrzymania niskooprocentowanego kredytu na uruchomienie na nowo działalności, który umożliwi zarówno pokrycie strat wynikających z przestoju, jak i pozwoli na utrzymanie zatrudnienia. Kredyt co najmniej dwuroczny, którego warunki spłaty można powiązać z utrzymaniem zatrudnienia. Od lat podobne warunki stosuje z powodzeniem fundusz dla niepełnosprawnych, finansując tworzenie miejsc pracy.
Przesunięcia składania deklaracji podatkowych przez przedsiębiorców o kilka miesięcy oraz zwolnienia ze składek ZUS są całkowicie niewystarczające. Pozornie pomagają, w rzeczywistości powodują kumulowanie się zobowiązań, które za parę miesięcy przekształcą się w zaciśniętą pętlę zobowiązań. Nie chodzi bowiem o kilkumiesięczne zawieszenie, ale umożliwienie ponownego restartu, na co są konieczne nowe środki i pozostawienie co najmniej rocznego czasu na porycie kosztów restartu.
Jeżeli chodzi o pracowników, którzy utracą pracę w okresie pandemii państwo nie powinno w prosty sposób dorzucać ich do listy bezrobotnych i w upokarzającej procedurze kazać ubiegać się o zasiłek na parę miesięcy. Przede wszystkim należy uruchomić tanią linię kredytową, dzięki której zwalniani pracownicy będą mogli od razu uzyskać środki na życie i pokrycie zobowiązań o odpowiednio długiej karencji spłaty i czasie trwania. Tymczasem państwo właśnie skasowało możliwość uzyskania pożyczki bez tzw. BIG i tym samym skazało większość pracowników, którzy utracili bądź utracą pracę na śmierć cywilną, gdyż żaden bank w obecnej sytuacji prawnej nie może udzielić kredytu osobie bez stałej pracy. Zadziwiająca bezmyślność legislacji państwowej, która najwyraźniej nastawiona jest przede wszystkim na ochronę zysków bankowych, a nie ochronę pracowników.
Państwo ze swojej strony poza wsparciem swoimi instytucjami finansowymi jak BGK i NBP powinno uruchomić specjalny program inwestycji publicznych, w których zatrudnienie mogą znaleźć liczne rzesze pozostawionych samymi sobie pracowników fizycznych.
Kolejny krok to inwestycje budowlane inicjowane przez państwo także ze środków unijnych. Jak do tej pory nie ogłoszono takiego programu. Ale wciąż pozostaje wiara, że może się tak wydarzy.
Arkadiusz Siwko
Instytut Studiów Strategicznych
Grosvenor House