Zagarnął prawie wszystkie największe nagrody filmowe, zdobył miłość widzów na całym świecie i ze swoim Magnum 44 na stałe wszedł już do historii kina.

Jego gra aktorska jest maksymalnie oszczędna, mimika sprowadzona do minimum (gra z kapeluszem lub bez), ale jego magnetyzująca osobowość działa na widza, niezależnie od tego czy Clint Eastwood gra w filmie sensacyjnym, westernie czy filmie obyczajowym. Tak jak wielki Charlie Chaplin jest Eastwood człowiekiem-orkiestrą – reżyser, scenarzysta, aktor, muzyk, kompozytor, producent. Eastwood ma jednak też grono zagorzałych krytyków, oskarżających go o mizoginizm, kult przemocy czy wręcz faszyzm. 31 maja Mistrz skończy 90 lat.
Kino nie było mu wcale pisane. Urodził się 31 maja 1930 r. w San Francisco w robotniczej rodzinie. Był czas Wielkiego Kryzysu w Ameryce, co zmuszało rodziców Clinta do ciągłej wędrówki za pracą. Nie żył w biedzie, ale rodzina musiała cały czas walczyć o byt. Dzieciństwo spędził więc praktycznie w podróży. Niełatwe warunki dorastania zaszczepiły w nim skłonność do oszczędzania, kult pracy i samodzielności. Od małego był introwertykiem, trudno zawierającym znajomości, co pogłębiły jeszcze częste przeprowadzki i zmiany szkoły. Ucieczką dla niego stała się muzyka, nauczył się grać na pianinie przeboje jazzowe. Eastwood uwielbiał szczególnie muzykę Charlie Parkera – poświęci mu swój film „Bird” (1988). Po skończeniu technikum samochodowego imał się różnych zajęć – pracował w tartaku, jako ratownik czy strażak.
Brudny Harry
Na początku lat 50-tych zostaje powołany do wojska, gdzie styka się z aktorami i ludźmi filmu – jako kinooperator puszcza żołnierzom amerykańskie filmy podnoszące ich na duchu, w tym westerny. Po latach Eastwood wyzna miłość do dwóch ściśle amerykańskich wynalazków: jazzu i westernu. Po odbyciu służby próbuje swych sił jako aktor, chodzi na castingi, gdzie wyróżnia się wysokim wzrostem (193 cm) oraz charakterystycznym, surowym, męskim wyrazem twarzy. W kwietniu 1954 r. wytwórnia Universal podpisuje z nim 20 tygodniowy kontrakt (będzie zarabiał 75 dolarów tygodniowo), w czasie którego pobiera też lekcje gry aktorskiej. Gra epizody w filmach klasy B jak „Zemsta potwora” (1955) czy „Tarantula” (1955). Rozpoznawalność gwarantuje mu dopiero udział w bardzo popularnym serialu westernowym „Rawhide” (1959).
Drogę na filmowy Olimp otwiera mu jednak dopiero współpraca z włoskim reżyserem Sergio Leone, który swoimi spaghetti westernami na zawsze odmienia oblicze gatunku. W filmach „Za garść dolarów” (1964), „Za kilka dolarów więcej” (1965), czy w arcydziele „Dobry, zły i brzydki” (1966) rodzi się Clint Eastwood, jako „człowiek bez imienia”, rewolwerowiec, który jest zaprzeczeniem ideału, jaki znali Amerykanie z filmów z Johnem Wayne’m. Eastwood doskonale swoją minimalistyczną grą wpisał się w obraz Dzikiego Zachodu, jaki pokazał włoski reżyser: to był świat przemocy i strachu, gdzie prawo należało dla najsilniejszego i najbardziej cynicznego. W świecie, który ukazał Leone nie ma dobrych i złych, są tylko silni i słabi.
Lata 70-te to złote czasy dla Eastwooda, o ile bowiem udział w filmach Leone późno dotarł do amerykańskiej publiczności, to piorunujące wrażenia zrobił na niej inspektor Harry Callahan, czyli Brudny Harry. Seria pięciu filmów z tym bezkompromisowym stróżem prawa (1971-1988) uczyniła z Eastwooda ikonę pop kultury.
Zmęczony rewolwerowiec
Nie sposób omówić kolejnych dzieł i ról Eastwooda, ale kamieniem milowym w jego twórczości było arcydzieło „Bez przebaczenia” (1992), które przyniosło twórcy nominację oscarową dla najlepszego aktora i Oskara dla najlepszego reżysera. W czasie, kiedy wydawało się, że western jako gatunek filmowy już wymarł, Eastwood tworzy swoją mroczną opowieść o byłym rewolwerowcu, który ponownie musi zabijać dla pieniędzy. Nie zawsze gra jednak bezwzględnego twardziela. Romantyczne oblicze pokazuje choćby w filmie „Co się wydarzyło w Madison County” (1995), w którym towarzyszy mu Meryl Streep.
Początek XXI wieku to wielki powrót Eastwooda. Reżyserowana przez niego „Rzeka tajemnic” (2003) nominowana była w czterech kategoriach do Oscara. W filmie, Eastwood objawił się jako znawca natury ludzkiej, stawiający najbardziej fundamentalne pytania. Na szczyt popularności wynosi go jednak film „Za wszelką cenę” z Hilary Swank i Morganem Freemanem, który zgarnia całą pulę nagród w tym cztery Oscary, Złote Globy i Cezara. Uwagę publiczności zwraca też jego film „Gran Torino” (2008), gdzie stworzył postać złośliwego rasisty, któremu czas zatrzymał się w Ameryce lat 50-tych i przez to nie może pogodzić się ze zmianami w kraju, a szczególnie z pojawieniem się imigrantów. Eastwood gra więc postać idącą pod prąd poprawności politycznej i narracji narzucanej przez liberalne wartości. Czy nie dlatego nie dostał nominacji do Oscara? Można tylko gdybać. Faktem jest, że w zakończeniu filmu nie pojawi się znane widzom rozwiązanie, czyli Eastwood nie będzie zbrojnie walczył ze złem, lecz dokona swoistej ofiary.
Clint Eastwood zmienił się, tak jak zmieniła się Ameryka. Dziś dawny bohater z Magnum 44 raziłby anachronicznością, co nie oznacza, że „człowiek bez imienia” milcząco będzie patrzył na niesprawiedliwość. Nadal wyznaje konserwatywne wartości, ale w nowoczesnym wydaniu. I to jest jego największa siła. Warto więc oglądać Clinta, gdyż w nim, jak w Chaplinie odbija się jakiś ważny rys ducha Ameryki – ducha pierwszych osadników, którzy z siekierą w dłoni i z Biblią pod pachą tworzyli Nowy Świat.
Bartosz Wieczorek