Wzdychamy do dawnego, znanego życia, czekamy na wielki powrót normalności, zadając sobie jednocześnie pytanie, czym ta normalność właściwie jest.
Przez skórę czujemy, że nie da się żyć tak jak dawniej, w pędzie i bez szacunku do siebie, natury i do innych, ale pożegnanie dawnego stylu życia, w którym lęk wydawał się być mniej obecny a wolność bardziej dostępna – po prostu boli.
Ludzka natura ma swój sposób na straty i pożegnanie opisany na przykład przez Elizabeth Kubler-Ross – psycholog i psychiatrę, która na podstawie swoich obserwacji z pracy z terminalnie chorymi pacjentami stworzyła model procesu żałoby, dzieląc go na pewne rozpoznawalne etapy.
Zaprzeczenie
Nie wierzymy w koniec, to pomyłka! Skupiamy całą swoją uwagę na utrzymaniu starego porządku, podkreślając wszystkie stałe i niezmienne punkty. („to tylko krótka przerwa w zajęciach szkolnych”; „niedługo wszystko wróci do normy”; „to takie przedłużające się ferie”; „zawsze marzyłam o pracy zdalnej”). Przekonujemy się do tego, że właściwie nic się nie zmieniło w naszym życiu. Zaprzeczamy rzeczywistości. Nasza życiowa energia kierowana jest w utrzymanie tego, co przemija.
Ogromy ból i rozchwianie emocjonalne spowodowane zmianą (np. związaną z ograniczeniem wyjść na zewnątrz, zakazem korzystania z rozrywek, gromadzenia się w większym gronie) powoduje chęć utrzymania starego porządku – nie dowierzamy, że tego już nie ma, próbujemy zaprzeczyć i żyć jak dawniej.
Gniew
Dominującą emocją jest teraz złość – skumulowana energia, która pozwala poczuć jakąś siłę i moc. Pojawiają się pytania: – Dlaczego to spotkało właśnie mnie?! Nie zasłużyłem na to, przecież dobrze żyję! Pod spodem tego gniewu jest smutek i rozpacz, ale to elementy składowe kolejnego etapu.
Teraz ważna jest złość, która może prowadzić do agresji – łamania nowo ustanowionych zasad, narażania się („przecież mnie to nie spotka!”; „mam dość ograniczeń!”), nie liczenia się z obostrzeniami („to mnie nie dotyczy!”). To czas wyraźnej i wyrażanej niezgody na to, co się stało. Powoli zaczyna docierać bolesna rzeczywistość, ale jeszcze chcemy z tym walczyć: nie zgadzamy się z nowymi zaleceniami, buntujemy się wobec ograniczeń, chcemy wrócić do poprzedniego stanu, gdy wszystko było „jak kiedyś”, spotykać się, korzystać z kultury, relacji, zarabiać, wydawać, żyć bez ciągłego lęku o przyszłość.
Targowanie
To taki stan, gdy szukamy sposobów na to, by odwrócić sytuację, negocjujemy warunki, by „odwołać” to, co już nieuniknione, czyli stratę. To takie zaklinanie rzeczywistości: „Teraz to już będę dbać o siebie, o planetę, zwolnię w życiu, byleby tylko było jak dawniej!”.
Tutaj następuje pozorne pogodzenie się z nową rzeczywistością, przygotowanie do uznania straty, natomiast głównym celem nie jest akceptacja rzeczywistości, ale szukania sposobu na jej odczarowanie – co ma przywrócić stary porządek.
Depresja
To okres pustki, braku sensu, pojawia się poczucie osamotnienia, izolacji. To taki egzystencjalny moment, w którym zdajemy sobie sprawę ze straty. Pojawia się podsumowanie, zaczynamy widzieć, jak wielu rzeczy nie udało się zrobić przedtem, jak bardzo nie korzystaliśmy ze swobód, przywilejów i praw, odkładając na potem różne wyjścia i spotkania, zbyt długo pracowaliśmy, nie mieliśmy czasu na domowe jedzenie i zajmowanie się rodziną, nie dbaliśmy o siebie. To wszystko wraca ze zdwojoną mocą. Ta złość wobec samego siebie i rozliczanie się z tego, co mogło być, a nie jest to bardzo destrukcyjny etap żałoby – przedłuża jej stan, „utrzymuje” stały porządek w mocy, zabierając siły witalne i energię do dalszego życia w tym, co jest, a nie w tym co było. Ten etap mija, gdy sami pozwalamy sobie na tę utratę (w przypadku zmarłego – psychicznie pozwalamy mu na odejście). Powoli zaczyna się etap akceptacji.
Akceptacja
Godzimy się z tym, co jest. Urealniamy się. Zdajemy sobie sprawę, że pożegnanie jest prawdziwe. Wraz z akceptacją pojawia się ulga, spokój i nowa jakość życia. To stan pogodzenia się z tym, co nieuniknione, to realna wizja życia po stracie i pogodzenie z losem.
Wygląda na to, że proces żałoby pomaga nam w tym, aby w pełni skorzystać z tej radości i twórczej zmiany, zacząć żyć jak dotąd, a może nawet bardziej, choć nie w tych samych warunkach. Proces żegnania się jest bogaty w emocje i długotrwały, ale zazwyczaj na końcu tej drogi jest twórczy spokój i siła. Następuje przewartościowanie zarówno w sferze materialnej i duchowej – w miejsce straty pojawia się coś nowego – ulga, wdzięczność, za to co było, pomysły na nowe życie, radość. Pojawia się miejsce na NOWE. A jakie to nowe będzie jeszcze nie wiemy i może to jest właśnie najtrudniejsze do wytrzymania i stanowi największe wyzwanie w czasie tych wszystkich pandemicznych zmian.
Beata Poborska-Kobrzyńska
psycholog i psychoterapeuta