Niniejszy tekst jest kontynuacją artykułu „Dokoła świata 1926-1928. Ekspedycja polskich harcerzy”. Po Godzinach, nr 6 (7), wrzesień 2020 r.

Po powrocie do Polski Jeliński stał się bardzo popularną osobą. Spotkania z harcerzami, wywiady do gazet i pogadanki radiowe stały się jego chlebem powszednim. Podróżnik odwiedził wiele miejsc w Polsce prezentując slajdy i pamiątki z wyprawy. Oczywiście był to tylko chwilowy sposób na podratowanie domowego budżetu. Tym bardziej, iż w życiu Jelińskiego pojawiła się panna Anna Kowalska, która w 1930 roku zmieni nazwisko na Anna Jelińska.
Tu zaczyna się nowa podróż. Jeliński zaraz po ślubie ładuje swój samochód, którym objechał świat, na statek i płynie do Ameryki. Przejeżdża jeszcze raz kontynent amerykański z Nowego Yorku aż do Hollywood. Tam kończy kurs operatorski. Jadąc z powrotem na wschodnie wybrzeże, kręci dwa filmy: „Floryda – kraj wiecznego lata” i „Jak żyją Polacy w Ameryce”. Niestety oba filmy zaginęły, zostało z nich tylko parę klatek.

Do Polski Jeliński wrócił pełen zapału i energii. Założył pierwsze bardzo nowoczesne i dobrze wyposażone laboratorium obróbki filmów w Polsce, które szybko zyskało opinię najlepszego. Dzięki temu Jeliński podpisał prestiżową umowę z państwową Polską Agencją Telegraficzną. Dlatego też większość filmów realizowanych przez P.A.T. przechodziło przez ręce pracowników Jelińskiego. Firma bardzo dobrze prosperowała, zatrudniała kilkanaście osób, a właścicielowi dobrze się powodziło.
Przychodzi jednak wrzesień 1939 roku. Niemcy wkroczyli do Warszawy i skonfiskowali całe wyposażenie laboratorium. Jeliński został bez źródła dochodu, ale nie popadł w rozgoryczenie i próżny żal – byłoby to zupełnie nie w jego stylu. W Starej Miłośnie założył wytwórnię ryksz i wózków ręcznych, wtedy bardzo poszukiwanych.

W czasie okupacji był wicekomendantem Straży Pożarnej w Starej Miłośnie. Pomagał ludziom, wystawiając podwójne legitymacje strażackie, które chroniły posiadaczy przed aresztowaniem i wywózką do obozów koncentracyjnych. Działalność Jelińskiego w czasie wojny należy uznać za odważną, skoro w jego domu rodzinnym zakwaterowani byli żołnierze niemieccy.
Po wojnie nastały nowe czasy. Do władzy doszli komuniści i o pracy operatorskiej nie było mowy. Firmy i zakłady tego typu nie mogły wznowić swojej działalności. Jeliński wpadł więc na nowy pomysł.

Na Gocławku założył Tłocznię Harcerską. W swoim zakładzie zatrudnił znanego przedwojennego grawera Józefa Michrowskiego, który wykonał m.in. sztancę krzyża harcerskiego. Odtąd Tłocznia produkowała krzyże dla harcerzy, ich numerowane miniaturki, różne rodzaje lilijek oraz klamry do pasów. Między innymi taki krzyż o numerze 44 otrzymał hm. Aleksander Kamiński, który stracił swój podczas okupacji. Wyroby te miały doskonałą jakość – wszyscy chcieli mieć krzyż „od Jelińskiego”. Tłocznię rozwiązano ostatecznie w 1950 roku i Jeliński po raz kolejny musiał rozpoczynać od nowa. Od końca lat 50. sam projektował i wytwarzał zabawki dla dzieci. A nie były to zwykłe odpustowe autka, tak popularne w tamtym okresie, tylko bardzo solidnie wykonane modele samochodów i motorówek z silnikami elektrycznymi. Wielkim przebojem była zabawka – kasa pancerna z szyfrem, wytwarzana w kilku kolorach.
Pokłosie
Przez lata o wyprawie Jelińskiego prasa wspominała dość rzadko. Nie w smak władzy był patriotyczny charakter przedwojennej wyprawy. Ale w czasie przełomów politycznych (1956, 1968, 1980) zawsze znajdował się jakiś dziennikarz, który opisywał losy wyprawy polskich harcerzy naokoło świata. Jednak duży, solidny artykuł o naszym bohaterze ukazał się dopiero w latach 80-tych. Był to reportaż pt. „Przejeździć życie” autorstwa Witolda Jackiewicza, wydrukowany w Kurierze Polskim W 1980 r. Jeliński był również gościem telewizyjnego programu harcerskiego „Krąg”. Dom Jelińskich w Starej Miłośnie był zawsze otwarty dla harcerzy, podróżników i fanów motoryzacji. Jerzy Jeliński był osobą znaną i szanowaną. Zmarł w 1986 roku i jest pochowany wraz ze swoją żoną na cmentarzu w Starej Miłośnie. Nasuwa się pytanie o pozostałych uczestników wyprawy. W naszych zbiorach mamy list do amerykańskiej prasy, w którym Jan Wacław Łada zarzuca Jelińskiemu zawłaszczenie forda T, prywatę i setki innych przewinień. Czyżby przemawia przez to chęć zemsty za karne usunięcie z wyprawy? Eugeniusz Smosarski po powrocie ze Ameryki wrócił na swoją dawną posadę w banku. Jadwiga Smosarska wyznaczyła go na swojego głównego spadkobiercę. Los jednak zdecydował inaczej. Smosarski został aresztowany przez Niemców i zamordowany 12 grudnia 1944 roku w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie.

Brunon Bredschneider po powrocie z wyprawy został prezesem Związku Zawodowego Artystów Filmowych Rzeczypospolitej. W rzeczy samej kręcił dalej filmy. W 1932 roku ukazał się jego film pt. „Wielkomiejski mrok”. Jeszcze w 1934 roku w „Kalendarzu Filmowym” możemy przeczytać informację o filmie, który operator planował nakręcić: „Już są w toku prace nad wielkim reportażem historycznym pt. „Epoka Kościuszkowska” (…) Punktem wyjścia tego nowego obrazu będzie słynna Panorama Racławicka Kossaka i Styki. Realizatorem tego filmu o zupełnie nowym charakterze jest reż. Aleksander Łowicz. Zdjęcia dokonywuje Bruno Bredschneider”.
Po tym roku trop się urywa. Nagabywani przez nas wybitni filmoznawcy reagowali z pewnym zdziwieniem i nie byli w stanie odpowiedzieć, co stało się z Bredschneiderem. Może wyjechał za granicę? Nie wiadomo… Pozostaje jeszcze pytanie, czy uczestnicy wyprawy spotkali się później w Polsce. Niestety nie mamy dowodów, że tak było (zdjęć, relacji rodzin), ale nie mamy też dowodów na to, że takie spotkanie nie miało miejsca. Możemy założyć, że mieszkający w tym samym mieście, a przede wszystkim rozstający się w Nowym Jorku w przyjaźni Jeliński i Smosarski, spotykali się w Polsce.

Mamy rok 2020 i – co bardzo cieszy – pamięć o wielkim wyczynie polskich harcerzy wraca powoli do świadomości Polaków. Wprawdzie do dnia dzisiejszego w Starej Miłośnie nie ma ulicy imienia Jelińskiego, ale za to w Krakowie w Alei Podróżników Odkrywców i Zdobywców w 2019 roku zasadzono dąb im. Jelińskiego, między dębami takich sław jak: Mariusz Zaruski, Kazimierz Nowak, Jerzy Kukuczka, Aleksander Doba czy Wanda Rutkiewicz i wielu innych wielkich. I co najważniejsze, powtórzono sesję zdjęciową na Wawelu. W pierwszej w 1929 r. uczestniczyli Jerzy Jeliński i jego Buick master six, a w 2019 roku wnuk Jerzego Jelińskiego – Marek Szukalski i… jego Buick master six.
Czy to ten sam samochód? Na 99 procent tak!
W ramach przywracania pamięci o wyczynie dziadka, Marek Szukalski przez lata poszukiwał samochodu, który mógł być podstawą do odtworzenia auta dziadka. Sprawa nie była prosta – ten model bardzo rzadko pojawiał się w ofertach sprzedaży, a w Europie naprawdę sporadycznie. Ale cierpliwość została wynagrodzona. W Niemczech sprzedawano Buicka master six, którego poprzednim właścicielem był Holender. Wcześniej auto kupił Australijczyk i ściągnął je na antypody.

Następnym właścicielem Buicka był Nowozelandczyk, a stamtąd auto trafiło do Holandii i na koniec do Niemiec. Odnalezione auto miało wprawdzie kolor zielony (Jelińskiego miało granatowy). Jednak w trakcie prac renowacyjnych, pod deską rozdzielczą, tam gdzie nie dociera słońce, ukazał się pierwotny kolor samochodu – granatowy. Natomiast pod warstwą szpachli na masce samochodu pojawiły się otwory, w które przypuszczalnie mocowano odznaki automobilklubów. Ich położenie pokrywało się ze odznakami na zdjęciach archiwalnych. Reasumując, przesłanki, że jest to dokładnie auto Jerzego Jelińskiego, są bardzo mocne. Dzisiaj na zlotach starych samochodów auto z wyprawy jest zawsze gwiazdą. Piękny 100-letni samochód można w Polsce kupić stosunkowo łatwo, wystarczy duży zasób gotówki – ale dokupić do samochodu historii już się nie da. Jadąc tym wspaniałym autem, natychmiast przenosimy się do innej epoki i mocno czujemy ducha jego pierwszego właściciela. Wyprawa Jelińskiego zapisała się na stałe w świadomości świata automobilowego. Ludzie ci, którzy tak pieczołowicie odnawiają stare samochody, rozumieją co to znaczyło – przejechać samochodem Europę, czy Afrykę pod koniec lat 20-tych, gdzie nawet w Stanach Zjednoczonych, kolebce motoryzacji, nie było asfaltowy dróg. Docenił Jelińskiego też Witold Rychter, legendarny znawca samochodów. W swojej książce „Dzieje Samochodu” tak napisał: „…Samotny wyczyn Jelińskiego, zarówno ze względu na propagandowy charakter przedsięwzięcia, jaki na sposób jego przeprowadzenia, zasługuje na umieszczenie w pierwszym rzędzie wyczynów Polaków, aby nie uległ zapomnieniu w dziejach polskiego, a nawet i światowego automobilizmu”.

Gdzie można znaleźć więcej informacji o podroży?
W 1929 roku ukazała się książka Wacława Umińskiego „Pod polską flagą samochodem naokoło świata”. W 2018 roku wydawnictwo Skrzat wydało pierwszą książkę dla dzieci o przygodach Jerzego Jelińskiego „W dwa lata dookoła świata 1926–1928” naszego autorstwa, a w przygotowaniu jest reportaż historyczny z wyprawy. Premiera już w tym roku.
Dorota i Dariusz Grochalowie
Przy pisaniu artykułu korzystaliśmy z opracowań:
Henryk Wierzchowski, Anin Wawer, Warszawa 1971.
Tomasz Sikorski, Krzyż harcerski 1913–2013, Warszawa 2014.
Witold Rychter, Dzieje samochodu, Warszawa 1987.
