Właściwie każda osoba, z którą rozmawiam jest niezadowolona z jakiejś części swojego życia. Odwrotnie niż w Ameryce, gdzie na pytanie „co słychać?” odpowiedź brzmi zawsze, że jest awesome! Po prostu fantastycznie, mimo iż żona odeszła, dzieci przestały się odzywać, a komornik zabrał wszystko, co tylko mógł. Nad Wisłą częściej usłyszymy, że „no wiesz powoli, stara bieda, jakoś tam dajemy radę, ale oczywiście szału nie ma”. Prawda zazwyczaj leży po środku: za Atlantykiem wcale nie jest super, z kolei za Odrą nie jest tak źle, jak to przedstawiamy, żaląc się znajomym.
Pisząc jednak nieco poważniej: poświęciłem sporo czasu na zastanowienie się, co można zrobić jutro, dziś, w tej chwili, żeby poprawić jakość swojego funkcjonowania. Zacznę od najważniejszego. Przede wszystkim warto podzielić wszystkie dotykające nas kwestie na dwie grupy: fakty oraz problemy. Te pierwsze to rzeczywistość. Coś, co się zadziało, dzieje w tej chwili lub zadzieje w przyszłości, na co nie mamy żadnego wpływu. Ostatnie zdanie jest kluczowe. Nie ma sensu umartwiać się rzeczami, których nie możemy zmienić. Im szybciej nauczymy się akceptować fakt, że nie jesteśmy Architektami Wszechświata i czasem nie idzie po naszej myśli, tym lepiej dla naszego układu nerwowego i spokoju w głowie. Szybkość adaptacji do zmian jest jedną z kluczowych umiejętności, która pomaga żyć prawie bezstresowo.
Reasumując: na fakty nie mamy wpływu. Czego byśmy nie zrobili, to w styczniu będzie chłodno, a w sierpniu gorąco. Dotarcie na wymarzoną wyspę będzie trwało łącznie kilkadziesiąt godzin bezruchu w samolotach i na lotnisku. Ludzie dalej będą dziwni, zaś ich zachowania częstokroć niezrozumiałe, mimo że wszyscy mamy mózgi, dwie ręce i dwie nogi. Im szybciej odpuścimy faktom, tym prędzej zdejmiemy ze swojej głowy naprawdę duży ciężar.
No dobrze, a co z tymi problemami? Są one, jak wyżej, drugą grupą zdarzeń, która nas dotyka. Z tą zasadniczą różnicą, iż mamy na nią wpływ. Problem jest sytuacją, którą jesteśmy w stanie korzystnie dla siebie zmienić. Owszem: często wymaga to działań czasochłonnych, poświęceń, wiedzy i cierpliwości oraz do- konania trudnego wyboru. Dla przykładu: dostajemy szału, stojąc w korku dwa razy dziennie: o 8:10 oraz 17:30. Mamy poczucie beznadziejnej straty tak cennego dzisiaj czasu. Łącznie spędzamy półtorej godziny pośród smrodu spalin. Czy mamy na to wpływ? Oczywiście, że tak! Po pierwsze, możemy starać się wykorzystać ten czas: słuchać audiobooka, rozmów w innym języku, zadzwonić do przyjaciela, przesłuchać nowy album muzyczny. Jeżeli to przyniesie tylko krótkotrwałą ulgę, a my zdefiniujemy, że zwyczajnie musimy przestać stać w tych korkach, to szanse się nie kończą. Może komunikacja miejska? Co jednak w sytuacji, w której ona też stoi w kolejce do jazdy lub w pracy musimy być mobilni? Możemy pójść do szefa i porozmawiać o zmianie godzin pracy.
7:00-15:00 albo 11:00-19:00? Jeżeli nie ma na to szans, gdyż musimy być razem ze wszystkimi w godzinach 9:00-17:00, to nie jesteśmy jeszcze przegrani.
Wielkimi krokami zbliżamy się do zdefiniowania swoich priorytetów i ich gradacji. Możemy przecież spróbować zmienić pracę na taką bliższą miejsca zamieszkania. Czy to jednak będzie lepsze? Być może fatalny szef, mniej sympatyczni ludzie w biurze. Żeby nie okazało się, że co prawda idziemy dziesięć minut piechotą, ale finalnie tęsknimy za korkami i „starą ekipą”. Należy rozważyć wszelkie za i przeciw, potem zaś podjąć najkorzystniejszą dla siebie decyzję. Brzmi jak coś oczywistego, bo i takie jest naprawdę. Na ogromną część zdarzeń mamy wpływ i możemy je formować. Brak działań wynika najczęściej ze strachu przed zmianą i lenistwa.
Podsumowując – przestań martwić się rzeczami na które nie masz wpływu. Zamiast tego skup energię na szukaniu rozwiązań problemów. Naturalnie jest to niewiarygodnie trudne i łatwo teoretyzować. Praktyka to inna para kaloszy, jednakowoż jak już się uda, to gratulujemy! Dostajesz właśnie +10 punktów do Jakości Życia.
No dobrze, przyszła pora, żeby zupełnie zejść na ziemię i pozo- stawić te nieco filozoficzno-psychologiczne rozważania. Co od razu możemy zrobić, aby poprawić jakość swojego codzienne- go funkcjonowania?
Rytm dobowy
Ludzki układ nerwowy oraz występujące w ciele gruczoły premiują podążanie ze tytułowym rytmem dobowym. Od tysięcy lat wstaje- my, kiedy świeci słońce i śpimy, kiedy widać księżyc. Pracujemy, kiedy jest jasno i odpoczywamy, kiedy jest ciemno. Wiele badań mówi o tym, iż nasze nadnercza, wysyłające m.in. kortyzol i adrenalinę, hormony odpowiedzialne również za budzenie organizmu po nocy, najlepiej regenerują się, kiedy zasypiamy przed 22:00. Odpoczynek dla ciała to nie matematyka, tutaj 8 nie zawsze równa się 8. Czym innym jest spać między 22:00 i 6:00, a 03:00 i 11:00. W przypadku drugiej opcji będziemy apatyczni, zmęczeni, z podkrążonymi oczami i zupełnie niewyspani. Praktycznie nie zdarza się, żeby ktoś cierpiał zasypiając wcześniej i wstając wcześniej. Natomiast sytuacji, w których kładziemy się późno i wstajemy późno, tu- dzież – o zgrozo – kładziemy się późno, a wstajemy wcześnie jest cała masa.
Reasumując: spróbuj przez ty- dzień chodzić wcześniej spać. Zobacz, jak czujesz się po takich 7 dniach. Jestem przekonany, iż lepsza regeneracja jest warta tego, żeby nie oglądać serialu do 1:00 w nocy.
Niebieskie światło
Właśnie w tym momencie doświadczasz rzadkiego w XXI w. luksusu, kiedy nie gapisz się w któryś z ekranów, tylko przyjemnie szeleścisz papierem i czytasz klasyczną gazetę. Wy- dobywające się ze smartfonów, tabletów, telewizorów i komputerów niebieskie światło, to z jednej strony prawdziwy killer dla siatkówki oka, z drugiej pierwszorzędny niszczyciel dobowego rytmu. Dopóki oglądamy coś w ciągu dnia, to pół biedy, w końcu za oknem też jest jasno. Gorzej natomiast, je- żeli wpatrujemy się wieczorem i w nocy. Wysyłamy wtedy prostą informację: „świeci słońce”, więc nie ma spania. Zaburzenia wydzielania usypiającej melatoniny gwarantowane. Kilkanaście takich wieczorów filmowych lub w mediach społecznościowych i możemy zapomnieć o regeneracyjnym śnie.
Co można zrobić? Albo ograniczyć korzystanie z takich urządzeń po zmroku albo zaopatrzyć się w okulary blokujące przepływ niebieskiego światła. Najlepiej zaś jedno i drugie.
Kontakt z naturą i cisza
Nie ma chyba osoby, która na widok pięknego lasu, wodospadu, gór czy też morza nie doceni wspaniałości natury. Podobnie rzecz ma się z ciszą; trudno sobie wyobrazić, że kogoś frustruje brak dźwięków: kosiarek, samochodów, klaksonów, wiertarek i imprezujących sąsiadów. Żyjemy w tak głośnym i przebodźcowanym środowisku, że wyjazdy na ciche łono natury powinny być regularne, jeżeli chcemy nie zwariować i funkcjonować lepiej niż przeciętnie. Zrób sobie tę przyjemność i raz na jakiś czas pobujaj w hamaku na łące, przejdź po lesie, wykąp w jeziorze. Bez mediów społecznościowych i nadmiaru informacji. Im bardziej się wyłączysz, tym lepiej. Takie działania przełożą się na uczucie zadowolenia, lepszy jakościowo sen, prawdziwe nabranie sił.
Jedzenie, które Ci pomaga a nie szkodzi
Tym razem bez dietetycznego wywodu. Same praktyczne informacje. Po pierwsze, jeżeli jakiś produkt Ci szkodzi, to go odstaw.
Lubisz kawę z mlekiem, ale momentalnie po wypiciu czujesz potężne dolegliwości w okolicy brzucha? Masz mnóstwo zamienników: napój owsiany, migdałowy, kokosowy itp. Możesz cieszyć się swoim ulubionym latte bez uczucia wzdęcia i dyskomfortu. Po drugie, staraj się nie przejadać. Nie bierz dokładki. Daj sytości czas na poinformowanie Cię, że już wystarczy. Po trzecie, jedz wolno. Im szybsze spożywanie pokarmów, tym większe kawałki wędrują do układu pokarmowego, co z kolei powoduje trudności w ich trawieniu. Zwiększasz szansę na problemy pracy jelit, co fundamentalnie odbije się na całym Twoim zdrowiu, samopoczuciu i odporności. Tak więc – nie spiesz się, powoli przeżuwaj, nie rób 20 innych czynności podczas posiłku. Delektuj się tym, co zjadasz.
Aktywność fizyczna
Znakomita większość artykułów traktuje tylko o niej, dlatego tutaj pokrótce: bądź możliwie aktywnym człowiekiem. Mózg, hormony, gruczoły, cały aparat ruchu – wszystko odwdzięczy Ci się lepszym funkcjonowaniem. Pewność siebie urośnie, podobnie jak możliwości wysiłkowe i sprawność. Jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do ruchu i lokomocji. Im więcej siedzenia na co dzień, tym gorsze wyniki zdrowotne, marazm i szansa na depresję. Na początek wystarczą długie spacery. Rusz się! Dla siebie i swoich bliskich.
Dbaj o relacje
Na koniec artykułu prawdziwa wisienka na torcie. Jakbyśmy zdrowo nie jedli, nie spędzali całego dnia na rajskiej plaży i nie czytali mądrych książek, to bałagan w życiu prywatnym przyćmi wszystkie te osiągnięcia. Nigdy nie będziemy prawdziwie zadowoleni, wypoczęci i uśmiechnięci, jeżeli z tyłu głowy wisi jakiś damoklesowy miecz, związany z relacjami z innymi ludźmi.
Pozbądź się toksyn ze swojego otoczenia i traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany. Banał i coś oczywistego? Jak tak się rozglądam, to niestety nie do końca.
Paweł Raczyński
Trener sprawności fizycznej, w branży fitness & wellness od ponad 12 lat. Prowadzi zajęcia indywidualne oraz grupowe w swoim klubie Training Lab.