Sierpień bieżącego roku – polska kultura ponosi niepowetowaną stratę. Odchodzi wielka charyzmatyczna artystka – Ewa Demarczyk. Zapisała się wielkimi osiągnięciami, które jej twórczość czynią oryginalną i wyjątkową.
Ewa Demarczyk to jedna z najważniejszych osobowości scenicznych, jaka kiedykolwiek pojawiła się w polskim życiu artystycznym. Umiera 14 sierpnia tego roku w wieku 79 lat. Jej dzieciństwo przypadło na trudne czasy wojenne. Urodziła się i wychowała w artystycznej krakowskiej rodzinie. Często mówiła: „Mój dom był rozśpiewany”. Głos odziedziczyła po ojcu, który miał wspaniały tenor, cieszył się absolutnym słuchem, grał na wielu instrumentach, a z zawodu był rzeźbiarzem. Jako dziecko wsłuchiwała się też w sentymentalne cygańskie pieśni mamy – gospodyni domowej i krawcowej.
Początki jej kariery związane są z krakowskim, studenckim kabaretem „Cyrulik”. Utalentowaną artystką, o której stawało się coraz głośniej w Krakowie, zainteresowała się „Piwnica pod Baranami”. Tak zaprezentował ją po raz pierwszy słuchaczom charyzmatyczny Piotr Skrzynecki: „Przed Państwem wspaniała młoda śpiewaczka, która was zachwyci, Ewa Demarczyk”. Po chwili przed publicznością pojawia się drobna dziewczyna o czarnych włosach i czarnej prostej sukience. Była onieśmielona. Ale kiedy zaczęła śpiewać, jej potężny, pełny emocji i dramatyzmu głos sprawił, że sala zamarła. Wszyscy słuchali jak zahipnotyzowani. Ewa Demarczyk miała wtedy 21 lat, a przy pianinie siedział słynny kompozytor Zygmunt Konieczny.
Ten duet na wiele lat stał się znakiem firmowym „Piwnicy pod Baranami”. Chociaż na pierwszy rzut oka do siebie niepasujący: Ona – poważna, niedostępna, on – z poczuciem humoru, towarzyski, to nadawali na tej samej twórczej fali. Rozumieli się doskonale, a łączyły ich słowa ulubionych poetów.
Młoda wokalistka nie tylko doskonale interpretowała pisane przez Koniecznego utwory, ale także wydobywała z nich ukryte piękno, schowane między słowem a muzyką. Pomagały jej w tym nieograniczone wprost możliwości wokalne i nieskazitelna dykcja. Wszystko to powodowało, że jeden z pierwszych utworów wspólnie przygotowanych „Karuzela z Madonnami” stał się nie tylko pięknym odczytaniem poezji Białoszewskiego i muzyki kompozytora, ale ich pierwszym wspólnym sukcesem, dzięki któremu Demarczyk staje się nie tylko ulubioną artystką Piwnicy, ale i gwiazdą Krakowa.
Pierwsze sukcesy
Przychodzą jeszcze większe sukcesy artystyczne. W 1962 r. roku Ewa Demarczyk wygrywa Ogólnopolski Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Rok później podczas I edycji Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu zaśpiewa „Karuzelę z Madonna- mi”, „Czarne anioły” oraz „Taki Pejzaż”. Tam nie miała sobie równych. W czasach rosnącej popularności big beatu prezentuje perfekcyjny, ambitny, trudny i niebanalny repertuar. Słynny artysta fotografik i dziennikarz muzyczny Marek Karewicz wspomina: „w ciągu jednego wieczora narodziła się gwiazda największego formatu”. W grudniu 1963 r. już jako osobowość muzyczna wystąpiła w Giełdzie Piosenki – imprezie Polskiego Radia. Zainteresowanie jej osobą było ogromne. Pojawili się dyrektorzy największych teatrów, aktorzy, prezesi związków twórczych, fotoreporterzy, dziennikarze, a nawet korespondent „New York Times’a”. Przybyła nawet żona Gomułki. Artystka śpiewała teksty Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Białoszewskiego, Tuwima. Po zaśpiewaniu „Miasteczko Bełz” widzowie byli wzruszeni, a pani Gomułkowa płakała. Czesław Niemen zafascynowany sposobem śpiewania i doborem repertuaru artystki powiedział: „Byłem zdania, że poezji nie należy śpiewać, ale przekonała mnie do tego Ewa Demarczyk. Kiedy posłuchałem jak ona to robi, stwierdziłem, że dość tych głupich tekstów i zacząłem penetrować teksty poetyckie”.
Kilka miesięcy później następny sukces. Na Międzynarodowym Festiwalu w Sopocie zaśpiewaną piosenką „Grand valse brillante” wzbudza powszechny entuzjazm, zdobywając nagrodę specjalną. Goszczący na festiwalu dyrektor paryskiej Olympii Bruno Coquatrix, zachwycony występem artystki zaprosił ją do Paryża. Demarczyk odmówiła. Uważała wówczas, że ważniej- sza niż prestiżowy wyjazd do Paryża, jest praca nad doskonaleniem warsztatu muzycznego i interpretacją tekstu. W paryskiej Olympii zaśpiewała w 1964 r., podbijając z miejsca serca słuchaczy i francuskiej krytyki. Porównywano ją do Juliette Greco, a jej talent interpretatorski stawiano obok kunsztu Jacquesa Brela. Nikt nie miał wątpliwości, że z tak charyzmatycznym głosem podbije świat. Paryż powaliła na kolana pierwszym koncertem, po którym dyrektor paryskiej Olympii zafascynowany jej pełnym żaru i namiętności głosem powiedział: „To będzie moja druga Edith Piaf”. Zaproponował dwuletni gwiazdorski kontrakt i klęczał przed nią, żeby go podpisała, obiecując, że nowy repertuar będą dla niej pisali najwięksi kompozytorzy francuskiej sceny. Demarczyk odmówiła. Towarzysząca jej we Francji koleżanka ze sceny Krystyna Zachwatowicz wspomina: „zmarnowała ten Paryż przez swoje upory, a była naprawdę wspaniała. Miała szansę na wielką, międzynarodową karierę. Myśmy ją błagali. Nie i już”. W Demarczyk były dwie Ewy – diva estrady i nadwrażliwa, skomplikowana kobieta.
Własny teatr
Perfekcjonizm Ewy Demarczyk przejawiał się na każdym etapie programu, który przygotowywała dla widzów. Bardzo dużo wymagała od współpracujących z nią muzyków. Instrumentaliści mu- sieli nie tylko świetnie grać, ale też znać wszystkie melodie na pamięć. Fascynowała i inspirowała młodych twórców. Zbigniew Wodecki szlifujący u jej boku swój muzyczny talent wspomina: „Granie z kimś takim, jak Ewa Demarczyk, było nie tylko nobilitacją, ale też komfortem”. Każdy jej koncert kończył się co najmniej 10-minutową owacją na stojąco. Występy z Ewą dały mi więcej niż lata ćwiczeń w domu, bo stojąc obok takiej wokalistki w pięknych salach całego świata, musiałem dawać z siebie wszystko. Ewa Demarczyk współpracując z najlepszymi kompozytorami i muzykami polskiej sceny spełniła też swoje największe marzenie prowadzenia własnego teatru. Państwowy Teatr Ewy Demarczyk powołany przez władze Krakowa w nowej rzeczywistości przemian ustrojowo-ekonomicznych napotkał wiele nieprzewidzianych trudności łącznie z eksmisją z wcześniej przydzielonego mu lokalu. Rozwiązania tej trudnej sytuacji proponowane przez miasto Kraków, Ewa Demarczyk kategorycznie odrzucała.
Ostatni koncert artystki z zespołem odbył się 8 listopada 1999 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Wielu płakało ze wzruszenia. Żegnano ją owacją na stojąco. Od tej chwili Ewa Demarczyk przestaje praktycznie występować publicznie. Były jeszcze próby zaproszenia jej na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Z okazji 70. rocznicy urodzin artystki próbowano zorganizować koncert galowy poświęcony piosenkom z jej repertuaru. Nie udało się. Artystka stopniowo wycofywała się z życia artystycznego i towarzyskiego, występując sporadycznie w kraju i za granicą.
Nie pozostawiła po sobie zbyt wielu nagrań, ale za to same perły. To one będą nam przypominały, jak napisał Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego: „Czarnego Anioła, wybitną śpiewaczkę, która swoimi wykonaniami współtworzyła dzieła niezapomniane”. Dla obecnego i przyszłego pokolenia artystów to ideał, do którego powinni dążyć.
Ks. dr Andrzej Chibowski